OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

czwartek, 31 grudnia 2009

Dawid i Goliat

Ostatnio odwiedzili mnie goście. We wtorek wpadła ciocia z wujkiem i Mackiem. Maciek jest przedszkolakiem z kilkuletnim stażem, więc nie ma żartów. Ciocia i Maciek to są spoko, ale wujka to się trochę boję. Tata wygląda przy nim bardzo kiepsko. Malutki jakiś taki. Choć w sumie ma to swoje plusy, bo jakby był taaaaakkkkki i i i  duży to "na barana" byśmy w domu nie pobiegali! Na dworze to tego wujka boję się bardziej niż w domu, bo w domu jak wujek siądzie to już taki duży nie jest. Mimo wszystko na początku trzymałam dystans i pilnowałam się taty. Bo tata zna judo. Tak, ostatnio mi pokazywał i jak też już znam. I ciotkę Paulinę chyba już dam radę pokonać! Wracając do wujka , to w razie czego tata zawsze może skoczy po krzesło i wujkowi zrobić kokoska. Gorzej będzie jak wujek tu odda... Więc lepiej zachować spokój. Kuzyn Maciek przyniósł jakieś dziwne stwory - dinozaury jakieś. Takie kury tyle że brzydkie. Wykorzystałam je do sprawdzenia refleksu Maćka, bo podobno przedszkolaki są szybkie. I fakt unikał moich rzutów "kurami" nawet nieźle. Troszkę był na mnie zły, bo co sobie coś wymyślił to ja miałam inną koncepcję i wywracałam jego dosłownie "do góry nogami'. Nie obyło się bez wypadków, bo Maciek postanowił sprawdzić jak tańczący pies zatańczyłby na mojej głowie. Zastosowałam sprawdzoną taktykę płaczu co nastawiło go pokojowo. W ramach odwetu zaatakowałam go bronią ciężką - klockami. Ten nierówny pojedynek przerwał niestety tata i po raz kolejny Ola pokonała Maćka (tak troszkę zmieniłam bo ten Dawid i ten Goliat to jakoś mi nie pasowali).

Swięta święta i po świętach

Kolejna długa przerwa w pisaniu...

W międzyczasie były święta a dzisiaj kończy się jakiś stary rok i podobno zaczyna się nowy. Niestety w święta zawiódł śnieg, więc generalnie wiało nudą. Co z tego, że wszyscy byli w domu jak nic tylko coś zjadali. Święta to zaczęły się chyba rok temu, bo tata powiedział, że rok się na nie czeka, miesiąc się sprząta, tydzień gotuje, a raptem trzy dni trwają. Totalne nieporozumienie, bo z tego co zrozumiałam to chodzi głównie o jedzenie. Wszędzie gdzie byliśmy to jedliśmy. I ciągle: Olu a może rybki, a może schabiku, a może serka? A może jednak zjesz ciasta kawałek? A dajcie Wy mi święty spokój! Myślała, że te święta to totalna zabawa, karnawał a to głównie leniuchowanie.

W sumie najważniejsze w tych świętach było to, że kolekcja słoni wzbogaciła się o Mr Big czyli największego słonia w domu. Oj jest wielki! W pierwszym odruchu chciałam żeby ze mną spał ale jak zobaczyłam panikę w oczach rodziców to dałam sobie spokój. Podsłuchałam też jak mówili, że nie może ze mną jeździć w aucie, bo jest za duży. Oj głuptaski! Pewnie, że nie będzie ze mną jeździł, bo pasy w aucie by go nie objęły, a bez nich nie wolno jeździć. Poza tym on się nie nadaje do chodzenia na zakupy, bo waży tyle co ja, a tata z taką dwójką na rekach padłby po 5 minutach i kto by ze mną spał? 

Tata ma w ogóle ostatnio ze mną ciężko, bo postanowiłam do południa zamęczać mamę a jak tata wraca z pracy to biorę się za niego! I nie odpuszczam, aż do wieczora. A i na "dobranoc" musi się wykazać jakąś bajką bo inaczej nie zasnę. Wola dziecka jest najważniejsza! Bajki mogą być tylko o: małej Roxi, Neli albo o małym słoniu. Te o małej Roxi dzielą się na te jak mała Roxi jechała do domu i ewentualnie co Roxi robiła jak była mała. Te o Neli głównie dotyczą spacerów w lesie, oczywiście z Roxi. A bajka o słoniu to chyba jakaś bajka przygodowa, bo co noc to co innego ten słoń robi. Mama opowiada sumiennie, ale tata mam wrażenie, że czasami gubi wątek. Ostatnio opowiadał o słoniu, a nagle zaczął coś wspominać, że słoń zapomniał zatankować auto? Spojrzałam zdziwiona, ale czekam dalej co z tym tankowaniem. Niestety zamiast dalszego ciągu usłyszałam charakterystyczne hrrrrrrr, hrrrrrrr...

Mamo! Znowu uśpiłam tatę!


piątek, 18 grudnia 2009

Śnieg

I doczekałam się! Jest! Spadł! Biały! Dużo! Śnieg! On jest tylko dodatkiem do sanek. Niezbędnym, ale tylko dodatkiem, bo najważniejsze są sanki. A nawet nie one same w sobie, ale sanki i pies to będzie dopiero właściwy zestaw! Na razie były tylko sanki, ale może jutro...

Na razie była tylko spokojna jazda na saneczkach i niezbyt długa, bo podobno było minus 10. Nie wiem co to znaczy, ale chyba chodzi o to, że było zimno. Mnie tam było cieplutko, bo podróżowałam w luksusach. Saneczki z oparciem, napędzane mamą, wyposażone w futro, jednym słowem wypas! 

Wszystko jest ok, oprócz tego ubierania. Trwa to zdecydowanie za długo i jest tego za dużo. Tak przy zakładaniu kurtki zaczynam się buntować. Nie żebym nie chciała wyjść, ale bardziej dla zasady. Niech rodzice się sprężają przy tym ubieraniu!! A jest co ubierać! Spodnie, rajstopy, swetry itd. No i ta czapka... Jak w jakimś hełmie. Nic nie słychać! Jest też problem z butami. Rodzice mówili, że oddychają. Wczoraj słuchałam i nic nie było słychać. Widocznie jakoś tak cicho muszą oddychać.

Mimo tych minusów chyba warto się pomęczyć, bo śnieg podobno za długo u nas nie gości a latem chyba na sankach się jeździć nie da...

A może jednak jakoś tata da radę latem z tymi sankami...

wtorek, 15 grudnia 2009

Poznajmy się



Jak w tytule. To ja i moja ekipa. No nie cała, ale najważniejsi są. Na rekach słynny BaBAm II i Wirus vel Wiro.

Porządki

Sorrki, długo mnie nie było, ale sami(same) wiecie jak to jest: święta, porządki, zakupy... Nie żebym sama tym się zajmowała, broń Boże, ale uczestniczyłam, więc też się liczy. No dobra, powiem jak jest naprawdę! Przeszkadzają mi w zabawie te święta! Co się rozłożę z kolejką od Mikołaja to zaraz się okazuje że ktoś musi myć okno, prać dywan, jakieś porządki w MOJEJ szafie robić. Horror (cokolwiek to znaczy, ale tak mówią rodzice, więc pewnie coś znaczy).

Niech już skończą te porządki, bo przestaję poznawać swój pokój. Był ładny artystyczny nieład, a teraz co? Ład i porządek. Dawniej żeby coś znaleźć musiałam wszystkie pudełka wysypywać i to było najlepszą zabawą. A teraz co? Wszystko pod ręką. Bez sensu.

Na szczęście mam wsparcie w Roxi, której też się te porządki nie podobają. Inna sprawa, że muszę psa chronić przed wściekłym odkurzaczem, którego panicznie się boi. Dlatego czasami jak już mam dosyć pocieszania Roxi staram się delikatnie zasugerować, że odkurzanie powinno się natychmiast skończyć. Najlepszym sposobem jest ciągłe wyłączanie i włączanie go rodzicom . Efekt jest taki, że po 30 włącz-wyłącz zazwyczaj się poddają albo mnie powierzają to niebezpieczne zadanie. Dzięki temu w oczach psa moja pozycja w stadzie wzrasta. 

Choinka już się pojawiła, ale podobno w tym roku jest jakaś "sztuczna". Wygląda tak samo jak ta zeszłoroczna tylko igły z niej nie spadają. No i nie jest taka "dobra" dla psa. Tamta miała pierniki i Roxi bardzo lubiła spędzać czas blisko niej. A te pierniki jakoś tak same z siebie spadały na ziemię, a jak wiadomo z ziemi się nie je, no chyba, że jest się psem!  Wtedy wręcz trzeba!

Wyglądamy sobie przez okno i czekamy kiedy tata zrobi zaprzęg. Obiecał. Widziałam na filmie jak 6 małych szczeniaków ciągnęło sanki, więc jeden duży Roxik też chyba da radę? A może tak jeszcze psa Nele podłączyć?? To byłby zaprzęg! Mamy już szelki, sanki i tylko śniegu brak...Ale w święta musi padać, bo jak mówi tata święta bez śniegu to jak ogon bez psa (??).

A tata się zna!



wtorek, 8 grudnia 2009

MikoWhy??

No i był drugi raz Mikołaj, choć przyznam, że za wiele się go nie naoglądałam. Przyznam szczerze, że na wszelki wypadek wolałam udać się do drugiego pokoju. Tam gdzie był Mikołaj jakoś tak dużo ludzi, hałas, a ja jakoś spokoju potrzebowałam. Co prawda tata wspominał coś, że jestem jakiś mazgaj, ale i tak nie wiem co to znaczy więc mnie to nie wzruszyło. Prób mojego zbratania z Mikołajem było kilka, bo tata twierdził, że to fajny gość. Oczywiście wszystkie były z góry skazane na niepowodzenie, ale skoro chciał próbować...

Co do "fajnego gościa" to mam odmienne zdanie. Po pierwsze jakoś kolor czerwony źle na mnie działa (sorry BaBam), po drugie Mikołaj raczej w modzie nie siedzi, bo strój też jakiś taki niewspółczesny. No i do tego ta broda i wąsy. Na Boga, wyglądał jak Wiking! Ja wiem, że on pochodzi z...

-Tato skąd on pochodzi?  

Acha z Japonii. Nie? Lapo...Co? Nieważne skąd pochodzi, ale przed wizytą mógł się ogolić. No i ostatnia sprawa: Mikołaj miał strój zapewne z zeszłego roku, bo wyraźnie mu się przytyło. 

Dlatego aby nie robić Mikołajowi przykrości wolałam poczekać aż sobie pójdzie. I muszę przyznać, że było warto, bo Mikołaj stanął na wysokości zadania. 

Przy okazji rozgryzłam też metodę działania Mikołaja. Wiadomo, że wszystkich w jeden wieczór  nie obskoczy, więc cwaniaczek prezenty przez kurierów posyła: przez babcię, dziadka, mamę, ciocię itd. Spryciula z Ciebie Mikołaju!

Mimo tych pewnych niedociągnięć organizacyjnych muszę ci Miko serdecznie podziękować za wszystkie prezenty! Są naprawdę świetne!

No i wpadaj częściej a nie raz do roku sknero!

MARZENIE TATY

Mama bawi się z tata w pytania z obrazków, nie rozumiem o co tyle hałasu?? Jest strasznie uparta, a tata cierpliwy, wiec może mu się uda w końcu coś zdziałać. Na razie podsłuchałam, że jak TA sprawi sobie to czarne cudo, to mama weźmie z nim rozwód.

Natomiast, JA zrozumiałam po kim mam charakterek swój. Tak odpowiedź jest prosta - po MAMIE, a od tych pytań i odpowiedzi to już mnie głowa boli.
Ja tam wole poukładać coś, pomalować i jakoś mi nikt nie zabrania, może kupie tacie kredki??

poniżej zdjęcia , które ilustrują o co chodzi :)

PYTANIE TATY:)













ODPOWIEDŹ MAMY :)










niedziela, 6 grudnia 2009

Mikołaj chodzi 2 razy?

Podobno Mikołaj przychodzi tylko 6 grudnia. Jakżeż byłam zaskoczona jak wczoraj mama zrobiła mi fryz, ubrała wystrzałowo a siebie pomalowała farbkami dla dorosłych i powiedziała, że idziemy na Mikołaja do Kuby. Myślę sobie fajnie. Dzisiaj 5 grudnia i Mikołaj, jutro 6 grudnia i znowu Mikołaj. Ekstra! Zabrałam Wirusa i mówię mu, że idziemy na imprezę i ma być grzeczny. 

Ciocia nam otworzyła, ale wyglądała tak jakoś niemikołajkowo. No bo chyba dres to nie jest odpowiedni strój na przyjęcie Mikołaja? Do tego oczy zrobiła duże i zdziwione. Myślę sobie: ocho coś tu nie gra. Mimo wszystko twardo wbijamy się do środka, raz dwa buty, kurtka, trochę płaczu, wysypujemy zabawki Kuby, piszemy wujkowi coś na komputerze, zjadamy ciastka i znowu buty, kurtka, zostawiamy bałagan i już nas nie ma. 

Mama się pomyliła. Impreza dopiero jutro. 

sobota, 5 grudnia 2009

Test

Mamo, tato sprawdź jakim jesteś rodzicem:

1.Po ilu odtworzeniach jednego utworu (chodzi o muzykę) zaczynasz się denerwować?

a)2

b)5

c)10 i więcej razy

d) nie denerwuję się

2. Po jakim czasie wyciągasz baterie z grających zabawek, pluszaków?

a) po godzinie

b) po całym dniu

c) po 2 dniach

d) wcale nie wyciągasz

3. Jeśli baterię się wyczerpią co robisz?

a) wyrzucasz zabawkę z ulgą twierdząc, że jest do niczego

b) przekonujesz swoje dziecko, że zabawka się zepsuła

c) obiecujesz, że baterie kupisz jutro

d) pędzisz do najbliższego sklepu i kupujesz kilka sztuk "na zapas"

4. Z iloma zabawkami-pluszakami + dziecko możesz spać w łóżku?

a) tylko dziecko

b) jeden pluszak

c) 2-5 pluszaków

d) ze wszystkimi możliwymi

5. Ile razy pod rząd jesteś w stanie obejrzeć jedną bajkę ze swoją pociechą?

a) 1-3 razy

b) 4-6

c) 6 i więcej

d) nieskończoną ilość razy

6. Ile znasz piosenek z bajek?

a) nie znam żadnej

b) kilka ale zapominam słowa

c) kilka i pamiętam dokładnie tekst

d) wszystkie 

Wyniki:

Jeśli w twoich odpowiedziach przeważała opcja a) oznacza to, że zapewne jesteś mężczyzną, zapewne dużo pracujesz, po pracy jesz obiad, czytasz gazetę i szybko się kładziesz, bo przecież jutro idziesz do pracy. Imię dziecka znałeś tylko do momentu wymiany dowodu osobistego, bo tam wpisywano dzieci. Jesteś łysy, bo z nerwów wyrwałeś nawet cebulki.

Rada: trzymaj się z daleka od wszelkich żywych stworzeń - hodowla wolnych rodników to maks na co możesz sobie pozwolić.

Skoro najczęściej wybierałeś/ b) to jest nieźle. Znasz na pewno imię dziecka, ale możesz mieć problem z określeniem jego wieku. Możesz być mężczyzną lub kobietą. Opanowałaś/eś podstawy psychologi i umiesz kłamać. Zapewne jesteś przedstawicielem handlowym.

Rada: nie traktuj dziecka jak klienta i nie sprzedawaj mu dziadostwa! Stać cię na więcej! Ale broń Boże przed następnymi dziećmi. Jedno to i tak zbyt wiele!

Jeśli najczęściej wybieraną odpowiedzią było c) to na pewno jesteś kobietą i jesteś o krok od tego by zostać świętą. Niestety z psychologii jesteś cienka, aczkolwiek widać zalążki umiejętności manipulacji, bo kłamstwo oczywiście nie przejdzie ci przez gardło. Rada: małe kłamstwo to nic złego, wykorzystaj je a zaoszczędzisz na tabletkach od bólu głowy. Dzieci możesz mieć dowolną ilość, pod warunkiem, że odziedzią po tobie charakter. W przeciwnym razie nie ryzykuj i zostań jednym.

Skoro wybierłaś/eś d) to zapewne jesteś aniołem, świętym albo buddystą. Rada: brak.  Aniołom rad się nie udziela. Dzieci możesz mieć ilość nieograniczoną, i tak wszystko wytrzymasz.


piątek, 4 grudnia 2009

AMELKA - KAŻDA ZŁOTÓWKA SIĘ LICZY

Amelka ma już prawie 4 lata. Lubi chupa chupsy, bajki na Mini Mini i przytulanie. Jest pogodnym dzieckiem.
Amelka ma nowotwór złośliwy. Od września przeszła już 6 operacji. W tej chwili jest nieprzytomna. Jedynym ratunkiem dla tej ślicznej dziewczynki jest bezoperacyjne usunięcie nowotworu za pomocą technologii Gamma - Knife, którą można wykonać tylko zagranicą i kosztuje to 120 000 zł.
Jeśli chcesz pomóc, wyślij sms o treści Amelka na nr 7116.
Więcej informacji znajdziesz na stronie http://amelkanojman.pl/site/index.php

wtorek, 1 grudnia 2009

Wycieczka

Dzisiaj byłam na wycieczce w sklepie! Te sklepowe wypady zawsze wprawiają mnie w dobry humor! Bo po pierwsze jakaś odmiana od lasu i placu zabaw (tak tak jesienią i zimą też można), a po drugie to zawsze z czymś nowym się stamtąd wyjdzie. W zasadzie sklepy dzielę na 3 rodzaje: spożywka, z piłkami, inne. W tych pierwszych mama jest czujna i zawsze te słoiki i puszki uratuje przed upadkiem. Odkąd poruszam się samodzielnie w spożywce jestem raczej "na uwięzi". Co innego sklepy z piłkami, czyli duże sklepy sportowe! Och tam to się dzieje! Pełen luzik! Rodzice sobie a ja sobie! Oni na buty a ja na fitness, ja na sportach zespołowych a oni na wędkarstwie. Jazda na maksa! Punktem kulminacyjnym jest oczywiście stoisko tenisowe. Tata już podobno zaplanował moją przyszłość i chyba stąd te ciągle przymierzanie rakiet i pokazywanie jakichś fore.. cos tam i beck.. coś tam. Nieważne. Ważne są łatwo dostępne kosze z piłkami różnymi! Oj co oni się we dwójkę nalatają, żeby je wszystkie połapać... Z tego sklepu jakoś dziwnie zmęczeni wychodzą...
Ostatni rodzaj to "inne" czyli zazwyczaj jakieś sklepy z ubraniami. Ja od przymierzania trzymam się z daleka, więc zajmuję się głównie ucieczkami. Zazwyczaj kończy się to tym, że mama gdzieś znika a tata z desperacją w oczach biega za mną po całym sklepie. Po 15 minutach zazwyczaj tata zmienia taktykę i ląduję u niego na "barana". Wtedy zaczyna się etap "nawoływania" mamy. Czyli tata dzwoni a mnie każe się wydzierać na cały sklep: mmmmaaaammmmmaaaa!!!!!!!!!!! Po kilku okrzykach przechodzimy do "nasłuchiwania", czyli skąd mama się odezwie. Po zlokalizowaniu zaczyna się etap "wychodzenia", który biorąc po uwagę sprzeczne interesy trzech stron siłą rzeczy musi trochę potrwać. Po wyjściu tata wygląda na zmęczonego ale szczęśliwego a mama wprost odwrotnie. A jak to zwykle bywa gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta! A że tym trzeci jestem ja to proszę przeczytać poprzedni post - tam jest odpowiedź :-)

poniedziałek, 30 listopada 2009

Pluszowe bliżnięta

Otóż od jakiegoś czasu moje zabawki zaczynają się klonować. Zaczęło się o słonia Lumpka. Był jeden, szast prast nagle dwa się znalazły. Potem przyszła pora na BaBama. Długo był jeden a tu pewnego dnia ni stąd ni ,ni zowąd dwóch BaBamów się zrobiło! Jak tak dalej pójdzie to powstaną pewne problemy logistyczne, bo wyjście z nimi na dwór zaczyna być męczące. No i ostatni przypadek - był jeden słoń z zawijaną trąbą! Bach! I są dwa!
Pochwalę się także, że moja kolekcja słoni powiększyła się i to znacznie:
dwa słonie z zawijaną trąbą, słoń w czapce, słoń w czapce zimowej i szaliku, słoń z trąbą ku niebu, słoń poduszka, słoń lumpek x2, słoń wydający odgłos, mały słoń, maleńki słonik, słoń Dumbo, 2 słonie gliniane z kwiatkami, malutki słoni indyjski z cekinami oraz 3 słonie drewniane zielone i 3 słonie drewniane różowe. A i jeszcze słoń na butelce od szamponu!
Imponujące, prawda?
Tata mówi, że jak zobaczy w lodówce słoninę to się wyprowadzi.
Nie rozumiem...

sobota, 28 listopada 2009

Sąsiedzi mnie chyba nie lubią...

I wcale się im nie dziwię! Choć czy 6.15 to aż tak wcześnie? Dobry kwadrans po ciszy nocnej!
A dlaczego mnie mogą nie lubić? Wydaje mi się, że to przez niechęć do muzyki. Bo ja rano bardzo lubię dać pośpiewać moim kumplom pluszakom. A że głosy mają donośne i trwałe baterie, to przez 30 minut ciszy w domu nie zaznasz. Dodatkowo zawsze można się przejechać autkiem, które nie ma najlepszego resorowania a opony raczej z twardego plastiku. Po śniadaniu jest obowiązkowe bieganie i rzucanie psu smakołyków. Najlepiej żeby psina skakała albo biegła na złamanie karku. Ach cóż to za efekty dźwiękowe te pazurki stukające po panelach!! Miodzio!
Po drzemce regeneracyjnej przychodzi pora na obowiązkowe skoki przy stole. Żyrandol u sąsiada nie ma prawa wisieć spokojnie :-)
Na koniec zawsze zostawiam wyścigi na czworaka. Wersja light to wyścigi z psem. Wersja hard to wyścigi z tatą (tu już chyba tynk się sypie). Po głowie chodzi mi jeszcze wyścig extreme - ja, mama, tata i pies ale to już grozi wstrząsami sejsmicznymi :-)
PS. Sąsiadka z góry nie pozostaje dłużna - każda niedziela 6.00 Radio Maryja na maksa! Szkoda, że nie da się biegać po suficie...

sobota, 21 listopada 2009

Wiosna

Mama mówiła, że są 4 pory roku: wiosna, lato, jesień i zima. Podobno w tym roku coś zmienili i dwie z nich wypadły. Trochę się w tym pogubiłam, bo MA i TA coś ciągle wspominają o śniegu, mrozie, sankach, baławanach, a jak wychodzimy na dwór to jakoś tak ciepło jest. Taka temperatura chyba nie jest najlepsza do hodowli bałwanów. No zobaczymy co będzie dalej, bo na początku grudnia ma na saniach jakiś mikołaj przyjechać. A coś mi się wydaje, że jak nie będzie śniegu to swoją wizytę będzie musiał odwołać. W sumie szkoda, bo ponoć przynosi jakieś fajne rzeczy. Chociaż myślę, że pies i ja nic nie dostaniemy, bo słyszałam, że należy być grzecznym cały rok. Trzeba być naprawdę dzieckiem o małym rozumku, żeby męczyć się cały rok i cicho siedzieć, żeby coś tam 6 grudnia dostać. Też mi interes! W sumie to nawet nieźle, bo tym co są cały rok łobuzami, mikołaj jakiś patyk przynosi, a my z futerkiem wiemy jak patyki dobrze wykorzystywać!!
Roxi hopa!!!
Ups... coś wywróciliśmy...
Ewakuacja!!!!!!!!

czwartek, 12 listopada 2009

Futrzak

Jest koło mnie od zawsze. Pierwsze co pamiętam to chyba czarny pyszczek pomiędzy szczebelkami łóżka próbujący mnie polizać. Moje stopy są również wylizywane od zawsze. Od kiedy opanowałam sposób poruszania się na 2 nogach (raczkowanie jakoś pominęłam) zauważyłam pewną zależność: otóż wszędzie gdzie jestem ja i jedzenie tam jest mój osobisty futrzasty asystent. Zrozumiałam, że klucz do władzy nad futrzastym asystentem jest w kuchni!! A dokładnie tym kluczem są ciastka albo parówki! Te pierwsze nie zawsze są pod ręką, o te drugie natomiast trzeba poprosić. A że zawsze udaję, że to ja mam ogromnego smaka na parówkę to i dostaję ją w mgnieniu oka. No i owa parówka w mgnieniu oka ląduje w futrzastym pyszczku! No może nie tak od razu, bo nie ma nic za darmo i futerko musi trochę za mną pobiegać! Jednym słowem parówka to władza!!!
Inną ciekawą rzeczą związaną z futerkiem są jej miski. W jednej z nich jest zawsze woda. I bardzo się dziwię, że nie wolno w tej wodzie kąpać pluszaków. Afera z tego wielka! Pluszak też człowiek i myć się musi. A i ja nie ukrywam, że rączki w tej misce umyć lubię.I buzię się zdarzało.Podobno też nie wolno. Wielkie mi halo! Woda jak woda, a że ja o higienę dbam to i kilka razy dziennie myć się muszę. Chyba mam rację, prawda?

środa, 11 listopada 2009

Rock'owe serce

Mama i tata mówią, że mam jakieś rockowe serce. Nie wiem na czym to polega, ale to ma chyba coś wspólnego z muzyką. Jak grają gdzieś jakieś piosenki to MA i TA mnie wołają i krzyczą: Ola rock and roll!! No to podskakuję, ruszam rękami i głową. Po takim występie jest aplauz, więc chyba mi to wychodzi. Tylko co to ma wspólnego z sercem? TA coś czasami mówi, że serca metalowca nikt mu nie wyrwie. Dziwne, serce z metalu? No kamień to rozumiem, ale metal? Robocop czy coś z niego? Z postury to raczej mikrobi. MA też coś mówi, że jak usłyszała jakąś Agnieszkę to pękło jej serce. Bo nie rockowo już śpiewa. Nic z tego nie rozumiem. Nie chcę im sprawiać przykrości, ale moje serce jest chyba nie rockowe.
Mamo, tato to jest mój idol!!!

Gotowanie

I stało się. Mama i tata postanowili, że będę gotować. Podobno to nie to samo co być kucharzem, ale... Szybko się uczę i zobaczyłam w telewizorze, że to nic trudnego. Raz dwa i gotowe. Dostałąm właśnie swoją kuchnię, zastawę stołową miałam wcześniej, więc nic tylko uczyć się, uczyć... Tata poprosił o naleśniki, ale to nie takie proste. Na pierwszy raz postanowiłam przygotować coś z lekkiego. Wybór padł na płatki z rodzynkami, bo akurat były na stole. Niestety trudno było je zmieścić razem z miseczką do piekarnika, więc troszkę wsypałam na palniki, troszkę na podłogę. Tatusiowi chyba te z ziemi nie smakowały, bo wspominał coś o tym, że z podłogi się nie je. Dziwne, bo pies zajadał aż mu się uszy trzęsły! Tato nie bądź wybredny! Pies zresztą zawsze jest tam gdzie jest jedzenie w jakielkolwiek postaci. Po tym całym gotowaniu to tata chyba żałował zakupu tej kuchni, bo wspomniał coś o totalnym bałaganie, i że nieby ja mam mu pomóc sprzątać. No pewnie! I co jeszcze? Człowiek się stara, coś chce smacznego zrobić do jedzenia, a tem nie dość, że nie smakuje to jeszcze sprzątać każe!
Chodź piesku w piekarniku zostało jeszcze trochę płatków...

sobota, 31 października 2009

Mam talent

Okazało się, że mam talent. Talent do malowania. Znaczy odkryłam go już wcześniej, ale testowałam go (znaczy talent), tylko na ścianach, podłodze i tylko pisakami. Spokojnie - zmywalnymi (oprócz ścian he he). Teraz dostałam do rąk prawdziwe narzędzie! Prawdziwe farby! HA! I wodę! I kartki! I wolną rękę, czyli rób co chcesz - umyje się! Malowanie po kartkach pędzelkiem jest ok, ale nudne. Czyż nie lepiej robić to rękami? No jasne! A i rysunki oryginalniejsze! Rodzice byli zachwyceni! Oczywiście do czasu pojawienia się wzorów na krześle, ławie, podłodze, twarzy itp. Tata myjący krzesło nie wyglądał na specjalnie zadowolonego,a mama próbująca domyć moje ręce coś tam mówiła, że maluje się pędzlem,że na kartkach. Bla bla bla... Moje dzieła zostały schowane na przyszłość, czyli rozumiem, że ich wartość będzie rosła, czyli jednak mam talent!
Jutro też coś zmaluję!

Nocne zabawy

Długo mnie nie było, bo katar, bo kaszel...
Był taki wpis "Coś knują za plecami" i tam był plan A i B. Ostatnio wymyśliłam plan C, zwany też planem dla dzieci - twardzieli. Prosty nie jest, ale efekty ho ho! No i wiele powie o rodzicach lub innych opiekunach. Jest banalnie prosty: nie wybieram się spać. I tyle. Powiem jak było: mleczko, kąpiel, piżamka, tatuś się kładzie. No to i ja się kładę. Jest 20.45. Cisza. On leży, a ja się bawię słoniami. Po 30 minutach tata gasi światło. Ja dalej bawię się słoniami. Po kolejnych 15 minutach traci cierpliwość i wzywa na pomoc mamę. Mama poddaje się około 22.15. Znowu zmiana. Tata zmienia taktykę - próbuje mnie zmęczyć zabawą. Bez efektu. Gasi światło, wydaje polecenie służbowe: Idź spać. O 23 tata daje sobie spokój widząc moje szeroko otwarte oczy. Ubieram się i mogę się bawić! No kochani tv to sobie nie pooglądacie - mają być bajki i już. Około 24 oni już ledwie żyją a ja bawię się w najlepsze. Mam litość w sercu, więc około 00.30 siadam z nimi na kanapie. Już się poddali he he. Przed 1.00 wszyscy idziemy spać. To znaczy oni poszli, a ja sama po nocy siedzieć nie będę. Niech myślą, że mnie uśpili. O 1.10 sprawdzam: usnęli. Koniec zabawy, więc i ja może pójdę spać? Jutro też jest dzień, a może i noc...

wtorek, 20 października 2009

Słoń

Tak, mam zajafkę na słonie. Słonie pod każdą postacią. Małe, duże, pluszowe, z porcelany, w książkach, na DVD, na Animal Planet, na MiniMIni. Podobno to problem jak wychodzimy. Wielkie mi halo! No tylko cztery ze mną idą na spacer! A mogło by więcej? No mogło! To nie narzekać. No do tego oczywiście Wirus i BaBam ( ich nie liczę bo to nie słonie). Aha zapomniałam jeszcze o mamutach! Te też są fajne. W jakiejś bajce jeden nawet wchodzi na drzewa, ale to już trochę przesada. Takie kity to dobre sa dla 2 latków a ja będę miała za 4 miesiące 3 lata, więc tego nie kupuję.Można powiedzieć, że słoń jest dobry na wszystko!! Latem byłam w zoo i tam były prawdziwe, ale jakieś takie smutne. Tata mówi, że najsmutniejsze są w jakimś cyrku, ale nie wiem o co chodzi, bo jak ogląda telewizję to też mówi, że jakiś cyrk tam jest. Patrzyłam kiedyś razem z nim ale słoni nie widziałam, tylko osły. Program też się dziwnie nazywał, jakoś lis na żywo czy coś w tym stylu. Wracając do tematu, o od babci pożyczyłam (he he dobre, przecież wiadomo, że nie oddam) bajkę o Słoniu Trąbalskim. Bardzo mądra bajka.
Ten "zapominalski" kogoś mi bardzo przypomina: "Aga, nie wiesz gdzie dałem klucze?"
Zgadnij kogo?

czwartek, 15 października 2009

Pierwszy śnieg

Nie do końca pierwszy, bo ten pierwszy pierwszy był 2 lata temu. Przyznam jednak szczerze, że go nie pamiętam. Podobno zachwycona nim nie byłam. Widocznie wolałam klimaty wiosenno-letnie. Ten pierwszy ale drugi był w zeszłym roku. Już było fajnie, bo były sanki. Minus jednak taki, że w tych strojach nie wyglądałam najszczuplej. W tym roku jest kolejny "pierwszy" śnieg. Już z samego rana tata krzyczał: Ola choć zobacz pada śnieg! Też mi nowina: zima idzie to i to dziadostwo pada. Zaraz się zaczęły opowieści o bałwanach, kulkach, sankach i innych niby fajnych zimowych rzeczach. No naprawdę trzeba być bałwanem żeby lepić bałwana. Człowiek lepi te kule, namęczy się, marchewkę wetknie, mokry cały.Potem popatrzy przez chwilę, dzieło popodziwia i pójdzie. A za chwilę ktoś przejdzie, z laczka pociągnie i po bałwanie. Wracając jednak do pierwszego śniegu to jak spadł to od razu musieli mnie na niego zabrać. Że niby to fajnie po nim chodzić. Dziękuję postoję. Mam doświadczenia z zeszłego roku. Ciekawe czy im by się podobało małymi nóżkami w brudnej brei brodzić! Naprawdę sama przyjemność. Nie było wyjścia i musiałam stanowczo zażądać pojazdu! Nie ma mowy, żebym po czymś takim chodziła. Oświadczam, że do czasu, aż nie spadnie coś co wygląda jak śnieg z domu się nie ruszam!! I proszę mnie tu sankami nie zachęcać, bo jeszcze sanek co po wodzie suną nie wymyślili.

Coś knują za plecami...

Uhm, dobrze słyszałam! Jakieś:"jak Ola pójdzie spać", "uśpij ją sybko" itp. Co ja głucha jestem? O tak łatwo wam nie pójdzie moi drodzy...
Plan był taki: do usypiania żądam kategorycznie taty, potem niezbędne okazują się wszystkie pluszaki, bawię się, uspokajam się na chwile, chcę siku, znowu się bawię, przytulam się do taty, tata usypia.
W razie niepowodzenia jest plan B: żądam taty (łatwiejszy przeciwnik niż mama), pluszaki, zabawa, przytulanie, udaję że usypiam. Tata wstaje. Czekam 5 minut i wołam: TAAATTTAAA!!! Tata przybiega. Usypia mnie. Wychodzi. Po 5 minutach:MMMAAAAMMMUUUSSSIIIUUU!!! Przybiega tata. Próbuje mnie uśpić. Stosuję chwyt za szyję, dzięki temu mam pewność, że się nie wymknie. Tata w końcu się poddaje. Taki był plan...
Tym razen jednak plan zawiódł a konkretnie ja. Chyba muszę poprosić o kawę przed snem...

niedziela, 11 października 2009

Imprezka

Dzisiaj popołudniu wyrwałam się na małą imprezę do pobliskiego klubu. Było odlotowo! Tylko wiary strasznie dużo,a do tego towarzystwo było już nieźle "Kubusiami" nakręcone. Inna sprawa, że Ochroniarzy też cała masa. Było parę fajnych "ciach", ale raczej w typie Kubusia Puchatka, więc raczej nie moje klimaty. Oczywiście jakiś cwaniaczek też się trafił. Myślał, że jak na młodszą trafił to mu wszystko wolno! Rozłożył się na zjeżdżalni i drze się z daleka, że nie wolno, że to jego! No bez przesady! Dostał szybkie "odejdź" i ostrzegawczego plaskacza w ramię. No gdyby mnie ochrona nie odciągnęła, to kto wie czy by jeszcze tu kiedyś wrócił. Generalnie impreza się udała znakomicie, szkoda tylko, że tak krótko. Po godzinie mój osobisty Ochroniarz wyniósł mnie brutalnie w środku zabawy. Nawet nie miałam siły protestować. Impra i tak się chyba miała ku końcowi bo razem ze mną dużo ludzi wychodziło ze swoimi Ochroniarzami. W domu czekała już na mnie Ochroniarka z psem rasy raczej domowej, ciepła kąpiel, jedzonko a rano... Znowu zabawa!

Dobrze rozpoczęty dzień

Jak w tytule, ten dzień zaczął się dobrze. Wstałam jak zwykle pierwsza i obudziam tatę. Chyba był wcześnie bo tata oczy miał cały czas zamkniete ale koniecznie chciał mnie uśpić. Musiałam zastosować manewr z wołaniem siku. Zawsze działa. Obudził się błyskawicznie :-) Jednak żeby dzień rozpoczął się naprawdę ok, trzba zrobić coś jeszcze. Otóż w wyniku obserwacji zauważyłam, że rodzice jakoś dziwnie zachowują się kiedy jestem w okolicy psich misek. Głupia nie jestem i karmy psa jeść nie zamierzam, ale miska z wodą to co innego. No więc wykorzystuje moment nieuwagi i w misce ląduje zabawka. Pluszak oczywiście, bo szybko nasiąka wodą. Tłumaczą mi, że nie wolno, że podłoga mokra, że pies nie będzie miał co pić...Wiem to wszystko, ale zabawa fajna, bo potem jest suszenie, mycie podłogi i trochę gadania :-)
Dzisiaj w misce wylądował słoń. Leżał długo wiec trochę ważył chyba z 2 kilo. Jakoś się z tego wyliże...

sobota, 10 października 2009

Przepis na bałagan

Wbrew pozorom zrobić porządny bałagan nie jest łatwo. Poniżej krótki przepis na takowy:
Niezbędnik: klocki, pluszaki,lalki(chłopcy-żołnierzyki),autka i w zasadzie wszystko co jest odpowiednio małe(żeby trudno było posprzątać) i najważniejsze - ktoś kto to wszystko posprząta.

1. Wysyp wszystko na podłogę, pamiętając o zasadzie "mieszania": jeden pokój - klocki + pluszaki, 2 pokój klocki + coś innego itd.
2. Unikaj monotonni - ma być kolorowo i różnorodnie.
3. Rozkładaj wszystko na podłodze pamiętając o umieszczaniu zabawek miejscach trudno dostępnych
4. Bądź dokładny - im lepiej nabałaganisz tym dłużej ktoś będzie sprzątał
5. Bądź cicho - ale bez przesady - zbyt długa cisza może wzmóc czujność rodziców
6. W razie niezapowiedzianej kontroli głośno protestuj - krzyk i płacz są jak najbardziej na miejscu.
7. Jeśli masz dostęp do szaf, szafek, szuflad - wykorzystaj to - układanie ubrań i dokumentów zajmuje wieczność!
8. Masz rodzeństwo, kolegę, koleżankę? - poproś o pomoc - w grupie raźniej i bałagan 2 razy większy
9. Skorzystaj z pomocy zwierząt domowych - pies, chomik, królik w centralnym punkcie bałaganu nadaje mu wrażenia wręcz armagedonu.
10. Jeśli to możliwe wykorzystaj jedzenie i płyny. Pamiętaj: użycie rzeczy niezmywalnych może ściągnąć na ciebie niepotrzebne kłopoty.
11.Krzyki - około minuty
Straszenie - 30 sekund
Zobaczyć jak rodzice to wszystko sprzątają - bezcenne...
PS: zamiast rodziców można użyć dziadków, mniej stresu a efekt taki sam

czwartek, 8 października 2009

Test

O 2 dwóch dni testuje. No jak to kogo? Mamę i tatę. Z czego? Sprawdzam ich refleks i szybkość. Jak? Ano wołam siku i daję im 3 sekundy na reakcję. Brak reakcji oznacza wysłanie sygnału ostrzegawczego: ssssiiiikkkkuuuu. No i tu już muszą się wykazać naprawdę sporym refleksem i jeszcze większym przyspieszeniem, bo droga do łazienki ckręta i pełna przeszkód.
Na Boga weźcie się za siebie, bo jestem nrazie sprytniejsza od was.
Oj wychowalam sobie ich, oj bardzo :))) Jakies fajtlapy mi sie trafily :(

środa, 7 października 2009

Karuzela rulez

Po przymusowej kwarantannie wypuścili mnie z tych czterech ścian. Nareszcie odetchnęłam świeżym powietrzem, poczułam wiatr wolności... Kwiaty we włosach potargał wiatr... Oj trochę się zagalopowałam.Sorki. Do rzeczy. Standartem spaceru jest plac zabaw, podstawą placu zabaw karuzela, podstawa zabawy na karuzeli to kręcenie BaBama i Wirusa. Niepotrzebne są tylko te dzieciaki, bo też się chcą kręcić jakby nie widziały, że jest zajęta. Mogłabym "dać z bańki" (jak to mówili w Epoce Lodowcowej) ale byłby tylko płaczi i skargi mamusiek. A niech się pokręcą. Dobra, 2 obroty i sio. No sio! MAAAAMMMMMOOO!!!!!!!!!!!!!!!!

wtorek, 6 października 2009

Mamy brak, nam w to graj!

Tak, mama poszła gdzieś. Trudno damy sobie radę bez niej. Tata rysował mi litery: A B C D. Łatwizna. Mogłam powtórzyć bez problemu, ale jak się spytał czwarty raz co to za literka ta z brzuszkami to nie wytrzymałam! I zagrałam z nim w swoją wersję gry "pomidor". Mnie bardziej pasuje "słoń", więc jak pytał co to za literka to ja konsekwentnie odpowiadałam "słoń". Dał sobie spokój po "D" Dzieki tej psychologicznej zagrywce zmusiłam go do odrobiny kreatywności! A co! Wkońcu w CV coś takiego sobie wpisał! Więc niech pokaże jak to z tą kreatywnością u niego jest. No i wymyslił tunel wykonany ze wszystkiego co pod ręką było! Przyznam, że TUNEL okazał się super. Szkoda tylko, że wózek się tam nie mieścił. Tunel nawet spodobał się mamie. Na tyle, że sama postanowiła z niego skorzystać, niestety doprowadzająć go tym samym do unicestwienia. Dzięki mamo.
Ale i tak było fajnie!

niedziela, 4 października 2009

Nuda

Dzisiaj nuda, znowu w domu. Tata poszedł z psem, więc z nudów podenerwuję mamę. Udało się. Skarży się tacie, hehe. Jestem naprawdę dobra w te klocki!!

sobota, 3 października 2009

Start!

Wstałam. 7.30 dzisiaj starzy mają ode mnie dzień dziecka. Ale żeby im za dobrze nie było to poproszę o pluszaka którego na pewno nie ma w pobliżu! Wstawaj! Chcę Wirusa! Sam pójdziesz? Nie nie ja pójdę sama!! Nie? To będę płakać! I co? Czyje na wierzchu cwaniaczku?
No dobra, trochę ściemniam z tym płakaniem, ale jak na razie się nie orientują. Ma to swoje plusy i minusy. Plus, że prawie wszystko płaczem załatwię, minus że trzeba te łzy bardzo wyciskać, a i koszulka się czasami zamoczy i trochę to nieprzyjemne. Jednak więcej jest pozytywów he he.
Mam katar i muszę siedzieć w domu, więc mnie trochę nosi. Biegam sobie w tą i z powrotem. Upatrzyłam sobie lampę i kontakt do zabawy. Trochę tatowy się na mnie wkurza i mówi, że nie wolno. Co mnie nie wolno?!! Oj zezłościł się, chyba naprawdę nie wolno. Spróbuję za chwilę znowu.
Bawić się lampą jednak nie wolno. To nic wymyślę coś innego...