OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

sobota, 9 kwietnia 2011

Opowieść o małej Roxi - wersja taty

Tata opowiadam mi wieczorem różne bajki: a to o słoniu i jego kumplach, a to przygodach Noddyego. Najfajniejszym opowiadaniem jest jednak ta o małej Roxi, czyli jak Roxi do nas trafiła. A było to podobno tak (wersja taty):
"Mama znalazła Roxi w internecie. Zobaczyła zdjęcie i powiedziała, że chce tego pieska. Tata oczywiście nic nie wiedział. Zadzwoniła do Pani i powiedziała, że przyjedzie po małą Roxi (choć wtedy to nie była jeszcze Roxi). W jakąś sobotę mama okłamała tatę i pojechała z ciocią Anią i Moniką gdzieś daleko. Tata został sam w domu i był bardzo głodny, bo w domu nie było nic do jedzenia. Nie mógł też wyjść do sklepu, bo mama wzięła wszystkie pieniądze. Siedział biedny pół dnia głodny, dobrze że chociaż miał w domu coś do picia. W tym czasie mama dobrze się bawiła jadąc sobie z koleżankami autkiem. Po dotarciu na miejsce mama powiedziała, że nazywa się Agnieszka i przyjechała po psa. Pani gdzieś poszła i przyniosła mała Roxi. Przypominam, że tata siedział w domu głodny,kiedy one zabawiały się z pieskiem. Roxi była bardzo ładna tylko jej zapach był daleki od ideału. Tata mówi, że na pewno nie pachniała łąką. Podobno razem z Roxi były też inne psy. Tata ciągle pyta mamy dlaczego wybrała właśnie tego i twierdzi, że ten był pewnie ostatni jaki został. Nieistotne. Pani spytała, jak piesek będzie się nazywał, bo coś tam muszą wpisać w książeczkę. Musiał się zaczynać na A. I nasz pies oficjalnie nazywa się Aaliyah Adi vel Roxi. Mama z koleżankami zapakowały się do auta i nie spiesząc się(tata ciągle siedział głodny) ruszyły w drogę powrotną. W aucie piesek zrobił numerek 1,2 i nawet 3 z czego ciocia Ania nie była zadowolona. Groziła nawet, że zaraz wysadzi psa i mamę na najbliższej stacji benzynowej. Na szczęście zaczął padać śnieg i ciocia zajęta była walką z wycieraczkami, które się psuły. Jakimś cudem po wielu godzinach udało im się dojechać do domu. Trzy kobiety i pies to nie jest najlepszy zestaw do długich podróży. Tata mówi, że on by tą trasę pokonał w 2 godziny, a im to zajęło chyba 6. Podobno co 30 minut był postój: a to siku, a to trzeba pomyśleć gdzie jechać, a to "zgubiłyśmy się!!!" Ok, po wielu godzinach dotarły do domu. Tata (głodny)usłyszał, że ktoś otwiera drzwi i zobaczył ciocię a za nią coś kudłatego, w czerwonej obróżką i przypiętą kartką. Za tym czymś kudłatym weszła zapłakana mama. Na kartce była prośba, żeby tata nie wyrzucał mamy i psa. W swojej niekończącej się dobroci tata ze względu na padający snieg pozwolił im zostać w domu. Mama obiecała, że będzie wychodziła z psem na dwór. W swej naiwności tata w to uwierzył i ciągle czeka kiedy mama zacznie wychodzić z Roxi...".
To jest oczywiście wersja taty. Nie wszystko mi się tu zgadza, ale jest bardzo prawdopodobne. Ciekawa jestem jak opowiedziałby to mama...
Poniżej pies zwany Roxi.

 Tak mnie kocha...(warto powiększyć obraz)


piątek, 1 kwietnia 2011

Jeszcze o rowerze

Rower ma pewną dziwną cechę. Otóż jak kręci się tymi pedałami do tyłu, to kręcą się lekko i szybko, a jak do przodu to jakoś tak opornie idzie. W związku z tym moi odkryciem jest w domu konflikt, bo każą mi pedałować do przodu. A ja nie chcę, bo po co ciężko do przodu, jak można lekko do tyłu? Rodzice pchają rower do przodu, a ja i tak kręcę do tyłu. Tata coś tak mruczał, że mi stopy przywiąże do pedałów, mama przyciska kolana,żebym jechała sama. A ja dalej swoje, bo trzeba myśleć! Teraz już wiem dlaczego dziadek po rowerze jest taki zmęczony, biedaczek cały czas do przodu kręci, zamiast do tyłu!!! Kręcimy więc do tyłu, bo jazda na rowerze ma być przyjemna!!!