OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

sobota, 31 października 2009

Mam talent

Okazało się, że mam talent. Talent do malowania. Znaczy odkryłam go już wcześniej, ale testowałam go (znaczy talent), tylko na ścianach, podłodze i tylko pisakami. Spokojnie - zmywalnymi (oprócz ścian he he). Teraz dostałam do rąk prawdziwe narzędzie! Prawdziwe farby! HA! I wodę! I kartki! I wolną rękę, czyli rób co chcesz - umyje się! Malowanie po kartkach pędzelkiem jest ok, ale nudne. Czyż nie lepiej robić to rękami? No jasne! A i rysunki oryginalniejsze! Rodzice byli zachwyceni! Oczywiście do czasu pojawienia się wzorów na krześle, ławie, podłodze, twarzy itp. Tata myjący krzesło nie wyglądał na specjalnie zadowolonego,a mama próbująca domyć moje ręce coś tam mówiła, że maluje się pędzlem,że na kartkach. Bla bla bla... Moje dzieła zostały schowane na przyszłość, czyli rozumiem, że ich wartość będzie rosła, czyli jednak mam talent!
Jutro też coś zmaluję!

Nocne zabawy

Długo mnie nie było, bo katar, bo kaszel...
Był taki wpis "Coś knują za plecami" i tam był plan A i B. Ostatnio wymyśliłam plan C, zwany też planem dla dzieci - twardzieli. Prosty nie jest, ale efekty ho ho! No i wiele powie o rodzicach lub innych opiekunach. Jest banalnie prosty: nie wybieram się spać. I tyle. Powiem jak było: mleczko, kąpiel, piżamka, tatuś się kładzie. No to i ja się kładę. Jest 20.45. Cisza. On leży, a ja się bawię słoniami. Po 30 minutach tata gasi światło. Ja dalej bawię się słoniami. Po kolejnych 15 minutach traci cierpliwość i wzywa na pomoc mamę. Mama poddaje się około 22.15. Znowu zmiana. Tata zmienia taktykę - próbuje mnie zmęczyć zabawą. Bez efektu. Gasi światło, wydaje polecenie służbowe: Idź spać. O 23 tata daje sobie spokój widząc moje szeroko otwarte oczy. Ubieram się i mogę się bawić! No kochani tv to sobie nie pooglądacie - mają być bajki i już. Około 24 oni już ledwie żyją a ja bawię się w najlepsze. Mam litość w sercu, więc około 00.30 siadam z nimi na kanapie. Już się poddali he he. Przed 1.00 wszyscy idziemy spać. To znaczy oni poszli, a ja sama po nocy siedzieć nie będę. Niech myślą, że mnie uśpili. O 1.10 sprawdzam: usnęli. Koniec zabawy, więc i ja może pójdę spać? Jutro też jest dzień, a może i noc...

wtorek, 20 października 2009

Słoń

Tak, mam zajafkę na słonie. Słonie pod każdą postacią. Małe, duże, pluszowe, z porcelany, w książkach, na DVD, na Animal Planet, na MiniMIni. Podobno to problem jak wychodzimy. Wielkie mi halo! No tylko cztery ze mną idą na spacer! A mogło by więcej? No mogło! To nie narzekać. No do tego oczywiście Wirus i BaBam ( ich nie liczę bo to nie słonie). Aha zapomniałam jeszcze o mamutach! Te też są fajne. W jakiejś bajce jeden nawet wchodzi na drzewa, ale to już trochę przesada. Takie kity to dobre sa dla 2 latków a ja będę miała za 4 miesiące 3 lata, więc tego nie kupuję.Można powiedzieć, że słoń jest dobry na wszystko!! Latem byłam w zoo i tam były prawdziwe, ale jakieś takie smutne. Tata mówi, że najsmutniejsze są w jakimś cyrku, ale nie wiem o co chodzi, bo jak ogląda telewizję to też mówi, że jakiś cyrk tam jest. Patrzyłam kiedyś razem z nim ale słoni nie widziałam, tylko osły. Program też się dziwnie nazywał, jakoś lis na żywo czy coś w tym stylu. Wracając do tematu, o od babci pożyczyłam (he he dobre, przecież wiadomo, że nie oddam) bajkę o Słoniu Trąbalskim. Bardzo mądra bajka.
Ten "zapominalski" kogoś mi bardzo przypomina: "Aga, nie wiesz gdzie dałem klucze?"
Zgadnij kogo?

czwartek, 15 października 2009

Pierwszy śnieg

Nie do końca pierwszy, bo ten pierwszy pierwszy był 2 lata temu. Przyznam jednak szczerze, że go nie pamiętam. Podobno zachwycona nim nie byłam. Widocznie wolałam klimaty wiosenno-letnie. Ten pierwszy ale drugi był w zeszłym roku. Już było fajnie, bo były sanki. Minus jednak taki, że w tych strojach nie wyglądałam najszczuplej. W tym roku jest kolejny "pierwszy" śnieg. Już z samego rana tata krzyczał: Ola choć zobacz pada śnieg! Też mi nowina: zima idzie to i to dziadostwo pada. Zaraz się zaczęły opowieści o bałwanach, kulkach, sankach i innych niby fajnych zimowych rzeczach. No naprawdę trzeba być bałwanem żeby lepić bałwana. Człowiek lepi te kule, namęczy się, marchewkę wetknie, mokry cały.Potem popatrzy przez chwilę, dzieło popodziwia i pójdzie. A za chwilę ktoś przejdzie, z laczka pociągnie i po bałwanie. Wracając jednak do pierwszego śniegu to jak spadł to od razu musieli mnie na niego zabrać. Że niby to fajnie po nim chodzić. Dziękuję postoję. Mam doświadczenia z zeszłego roku. Ciekawe czy im by się podobało małymi nóżkami w brudnej brei brodzić! Naprawdę sama przyjemność. Nie było wyjścia i musiałam stanowczo zażądać pojazdu! Nie ma mowy, żebym po czymś takim chodziła. Oświadczam, że do czasu, aż nie spadnie coś co wygląda jak śnieg z domu się nie ruszam!! I proszę mnie tu sankami nie zachęcać, bo jeszcze sanek co po wodzie suną nie wymyślili.

Coś knują za plecami...

Uhm, dobrze słyszałam! Jakieś:"jak Ola pójdzie spać", "uśpij ją sybko" itp. Co ja głucha jestem? O tak łatwo wam nie pójdzie moi drodzy...
Plan był taki: do usypiania żądam kategorycznie taty, potem niezbędne okazują się wszystkie pluszaki, bawię się, uspokajam się na chwile, chcę siku, znowu się bawię, przytulam się do taty, tata usypia.
W razie niepowodzenia jest plan B: żądam taty (łatwiejszy przeciwnik niż mama), pluszaki, zabawa, przytulanie, udaję że usypiam. Tata wstaje. Czekam 5 minut i wołam: TAAATTTAAA!!! Tata przybiega. Usypia mnie. Wychodzi. Po 5 minutach:MMMAAAAMMMUUUSSSIIIUUU!!! Przybiega tata. Próbuje mnie uśpić. Stosuję chwyt za szyję, dzięki temu mam pewność, że się nie wymknie. Tata w końcu się poddaje. Taki był plan...
Tym razen jednak plan zawiódł a konkretnie ja. Chyba muszę poprosić o kawę przed snem...

niedziela, 11 października 2009

Imprezka

Dzisiaj popołudniu wyrwałam się na małą imprezę do pobliskiego klubu. Było odlotowo! Tylko wiary strasznie dużo,a do tego towarzystwo było już nieźle "Kubusiami" nakręcone. Inna sprawa, że Ochroniarzy też cała masa. Było parę fajnych "ciach", ale raczej w typie Kubusia Puchatka, więc raczej nie moje klimaty. Oczywiście jakiś cwaniaczek też się trafił. Myślał, że jak na młodszą trafił to mu wszystko wolno! Rozłożył się na zjeżdżalni i drze się z daleka, że nie wolno, że to jego! No bez przesady! Dostał szybkie "odejdź" i ostrzegawczego plaskacza w ramię. No gdyby mnie ochrona nie odciągnęła, to kto wie czy by jeszcze tu kiedyś wrócił. Generalnie impreza się udała znakomicie, szkoda tylko, że tak krótko. Po godzinie mój osobisty Ochroniarz wyniósł mnie brutalnie w środku zabawy. Nawet nie miałam siły protestować. Impra i tak się chyba miała ku końcowi bo razem ze mną dużo ludzi wychodziło ze swoimi Ochroniarzami. W domu czekała już na mnie Ochroniarka z psem rasy raczej domowej, ciepła kąpiel, jedzonko a rano... Znowu zabawa!

Dobrze rozpoczęty dzień

Jak w tytule, ten dzień zaczął się dobrze. Wstałam jak zwykle pierwsza i obudziam tatę. Chyba był wcześnie bo tata oczy miał cały czas zamkniete ale koniecznie chciał mnie uśpić. Musiałam zastosować manewr z wołaniem siku. Zawsze działa. Obudził się błyskawicznie :-) Jednak żeby dzień rozpoczął się naprawdę ok, trzba zrobić coś jeszcze. Otóż w wyniku obserwacji zauważyłam, że rodzice jakoś dziwnie zachowują się kiedy jestem w okolicy psich misek. Głupia nie jestem i karmy psa jeść nie zamierzam, ale miska z wodą to co innego. No więc wykorzystuje moment nieuwagi i w misce ląduje zabawka. Pluszak oczywiście, bo szybko nasiąka wodą. Tłumaczą mi, że nie wolno, że podłoga mokra, że pies nie będzie miał co pić...Wiem to wszystko, ale zabawa fajna, bo potem jest suszenie, mycie podłogi i trochę gadania :-)
Dzisiaj w misce wylądował słoń. Leżał długo wiec trochę ważył chyba z 2 kilo. Jakoś się z tego wyliże...

sobota, 10 października 2009

Przepis na bałagan

Wbrew pozorom zrobić porządny bałagan nie jest łatwo. Poniżej krótki przepis na takowy:
Niezbędnik: klocki, pluszaki,lalki(chłopcy-żołnierzyki),autka i w zasadzie wszystko co jest odpowiednio małe(żeby trudno było posprzątać) i najważniejsze - ktoś kto to wszystko posprząta.

1. Wysyp wszystko na podłogę, pamiętając o zasadzie "mieszania": jeden pokój - klocki + pluszaki, 2 pokój klocki + coś innego itd.
2. Unikaj monotonni - ma być kolorowo i różnorodnie.
3. Rozkładaj wszystko na podłodze pamiętając o umieszczaniu zabawek miejscach trudno dostępnych
4. Bądź dokładny - im lepiej nabałaganisz tym dłużej ktoś będzie sprzątał
5. Bądź cicho - ale bez przesady - zbyt długa cisza może wzmóc czujność rodziców
6. W razie niezapowiedzianej kontroli głośno protestuj - krzyk i płacz są jak najbardziej na miejscu.
7. Jeśli masz dostęp do szaf, szafek, szuflad - wykorzystaj to - układanie ubrań i dokumentów zajmuje wieczność!
8. Masz rodzeństwo, kolegę, koleżankę? - poproś o pomoc - w grupie raźniej i bałagan 2 razy większy
9. Skorzystaj z pomocy zwierząt domowych - pies, chomik, królik w centralnym punkcie bałaganu nadaje mu wrażenia wręcz armagedonu.
10. Jeśli to możliwe wykorzystaj jedzenie i płyny. Pamiętaj: użycie rzeczy niezmywalnych może ściągnąć na ciebie niepotrzebne kłopoty.
11.Krzyki - około minuty
Straszenie - 30 sekund
Zobaczyć jak rodzice to wszystko sprzątają - bezcenne...
PS: zamiast rodziców można użyć dziadków, mniej stresu a efekt taki sam

czwartek, 8 października 2009

Test

O 2 dwóch dni testuje. No jak to kogo? Mamę i tatę. Z czego? Sprawdzam ich refleks i szybkość. Jak? Ano wołam siku i daję im 3 sekundy na reakcję. Brak reakcji oznacza wysłanie sygnału ostrzegawczego: ssssiiiikkkkuuuu. No i tu już muszą się wykazać naprawdę sporym refleksem i jeszcze większym przyspieszeniem, bo droga do łazienki ckręta i pełna przeszkód.
Na Boga weźcie się za siebie, bo jestem nrazie sprytniejsza od was.
Oj wychowalam sobie ich, oj bardzo :))) Jakies fajtlapy mi sie trafily :(

środa, 7 października 2009

Karuzela rulez

Po przymusowej kwarantannie wypuścili mnie z tych czterech ścian. Nareszcie odetchnęłam świeżym powietrzem, poczułam wiatr wolności... Kwiaty we włosach potargał wiatr... Oj trochę się zagalopowałam.Sorki. Do rzeczy. Standartem spaceru jest plac zabaw, podstawą placu zabaw karuzela, podstawa zabawy na karuzeli to kręcenie BaBama i Wirusa. Niepotrzebne są tylko te dzieciaki, bo też się chcą kręcić jakby nie widziały, że jest zajęta. Mogłabym "dać z bańki" (jak to mówili w Epoce Lodowcowej) ale byłby tylko płaczi i skargi mamusiek. A niech się pokręcą. Dobra, 2 obroty i sio. No sio! MAAAAMMMMMOOO!!!!!!!!!!!!!!!!

wtorek, 6 października 2009

Mamy brak, nam w to graj!

Tak, mama poszła gdzieś. Trudno damy sobie radę bez niej. Tata rysował mi litery: A B C D. Łatwizna. Mogłam powtórzyć bez problemu, ale jak się spytał czwarty raz co to za literka ta z brzuszkami to nie wytrzymałam! I zagrałam z nim w swoją wersję gry "pomidor". Mnie bardziej pasuje "słoń", więc jak pytał co to za literka to ja konsekwentnie odpowiadałam "słoń". Dał sobie spokój po "D" Dzieki tej psychologicznej zagrywce zmusiłam go do odrobiny kreatywności! A co! Wkońcu w CV coś takiego sobie wpisał! Więc niech pokaże jak to z tą kreatywnością u niego jest. No i wymyslił tunel wykonany ze wszystkiego co pod ręką było! Przyznam, że TUNEL okazał się super. Szkoda tylko, że wózek się tam nie mieścił. Tunel nawet spodobał się mamie. Na tyle, że sama postanowiła z niego skorzystać, niestety doprowadzająć go tym samym do unicestwienia. Dzięki mamo.
Ale i tak było fajnie!

niedziela, 4 października 2009

Nuda

Dzisiaj nuda, znowu w domu. Tata poszedł z psem, więc z nudów podenerwuję mamę. Udało się. Skarży się tacie, hehe. Jestem naprawdę dobra w te klocki!!

sobota, 3 października 2009

Start!

Wstałam. 7.30 dzisiaj starzy mają ode mnie dzień dziecka. Ale żeby im za dobrze nie było to poproszę o pluszaka którego na pewno nie ma w pobliżu! Wstawaj! Chcę Wirusa! Sam pójdziesz? Nie nie ja pójdę sama!! Nie? To będę płakać! I co? Czyje na wierzchu cwaniaczku?
No dobra, trochę ściemniam z tym płakaniem, ale jak na razie się nie orientują. Ma to swoje plusy i minusy. Plus, że prawie wszystko płaczem załatwię, minus że trzeba te łzy bardzo wyciskać, a i koszulka się czasami zamoczy i trochę to nieprzyjemne. Jednak więcej jest pozytywów he he.
Mam katar i muszę siedzieć w domu, więc mnie trochę nosi. Biegam sobie w tą i z powrotem. Upatrzyłam sobie lampę i kontakt do zabawy. Trochę tatowy się na mnie wkurza i mówi, że nie wolno. Co mnie nie wolno?!! Oj zezłościł się, chyba naprawdę nie wolno. Spróbuję za chwilę znowu.
Bawić się lampą jednak nie wolno. To nic wymyślę coś innego...