OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

poniedziałek, 30 listopada 2009

Pluszowe bliżnięta

Otóż od jakiegoś czasu moje zabawki zaczynają się klonować. Zaczęło się o słonia Lumpka. Był jeden, szast prast nagle dwa się znalazły. Potem przyszła pora na BaBama. Długo był jeden a tu pewnego dnia ni stąd ni ,ni zowąd dwóch BaBamów się zrobiło! Jak tak dalej pójdzie to powstaną pewne problemy logistyczne, bo wyjście z nimi na dwór zaczyna być męczące. No i ostatni przypadek - był jeden słoń z zawijaną trąbą! Bach! I są dwa!
Pochwalę się także, że moja kolekcja słoni powiększyła się i to znacznie:
dwa słonie z zawijaną trąbą, słoń w czapce, słoń w czapce zimowej i szaliku, słoń z trąbą ku niebu, słoń poduszka, słoń lumpek x2, słoń wydający odgłos, mały słoń, maleńki słonik, słoń Dumbo, 2 słonie gliniane z kwiatkami, malutki słoni indyjski z cekinami oraz 3 słonie drewniane zielone i 3 słonie drewniane różowe. A i jeszcze słoń na butelce od szamponu!
Imponujące, prawda?
Tata mówi, że jak zobaczy w lodówce słoninę to się wyprowadzi.
Nie rozumiem...

sobota, 28 listopada 2009

Sąsiedzi mnie chyba nie lubią...

I wcale się im nie dziwię! Choć czy 6.15 to aż tak wcześnie? Dobry kwadrans po ciszy nocnej!
A dlaczego mnie mogą nie lubić? Wydaje mi się, że to przez niechęć do muzyki. Bo ja rano bardzo lubię dać pośpiewać moim kumplom pluszakom. A że głosy mają donośne i trwałe baterie, to przez 30 minut ciszy w domu nie zaznasz. Dodatkowo zawsze można się przejechać autkiem, które nie ma najlepszego resorowania a opony raczej z twardego plastiku. Po śniadaniu jest obowiązkowe bieganie i rzucanie psu smakołyków. Najlepiej żeby psina skakała albo biegła na złamanie karku. Ach cóż to za efekty dźwiękowe te pazurki stukające po panelach!! Miodzio!
Po drzemce regeneracyjnej przychodzi pora na obowiązkowe skoki przy stole. Żyrandol u sąsiada nie ma prawa wisieć spokojnie :-)
Na koniec zawsze zostawiam wyścigi na czworaka. Wersja light to wyścigi z psem. Wersja hard to wyścigi z tatą (tu już chyba tynk się sypie). Po głowie chodzi mi jeszcze wyścig extreme - ja, mama, tata i pies ale to już grozi wstrząsami sejsmicznymi :-)
PS. Sąsiadka z góry nie pozostaje dłużna - każda niedziela 6.00 Radio Maryja na maksa! Szkoda, że nie da się biegać po suficie...

sobota, 21 listopada 2009

Wiosna

Mama mówiła, że są 4 pory roku: wiosna, lato, jesień i zima. Podobno w tym roku coś zmienili i dwie z nich wypadły. Trochę się w tym pogubiłam, bo MA i TA coś ciągle wspominają o śniegu, mrozie, sankach, baławanach, a jak wychodzimy na dwór to jakoś tak ciepło jest. Taka temperatura chyba nie jest najlepsza do hodowli bałwanów. No zobaczymy co będzie dalej, bo na początku grudnia ma na saniach jakiś mikołaj przyjechać. A coś mi się wydaje, że jak nie będzie śniegu to swoją wizytę będzie musiał odwołać. W sumie szkoda, bo ponoć przynosi jakieś fajne rzeczy. Chociaż myślę, że pies i ja nic nie dostaniemy, bo słyszałam, że należy być grzecznym cały rok. Trzeba być naprawdę dzieckiem o małym rozumku, żeby męczyć się cały rok i cicho siedzieć, żeby coś tam 6 grudnia dostać. Też mi interes! W sumie to nawet nieźle, bo tym co są cały rok łobuzami, mikołaj jakiś patyk przynosi, a my z futerkiem wiemy jak patyki dobrze wykorzystywać!!
Roxi hopa!!!
Ups... coś wywróciliśmy...
Ewakuacja!!!!!!!!

czwartek, 12 listopada 2009

Futrzak

Jest koło mnie od zawsze. Pierwsze co pamiętam to chyba czarny pyszczek pomiędzy szczebelkami łóżka próbujący mnie polizać. Moje stopy są również wylizywane od zawsze. Od kiedy opanowałam sposób poruszania się na 2 nogach (raczkowanie jakoś pominęłam) zauważyłam pewną zależność: otóż wszędzie gdzie jestem ja i jedzenie tam jest mój osobisty futrzasty asystent. Zrozumiałam, że klucz do władzy nad futrzastym asystentem jest w kuchni!! A dokładnie tym kluczem są ciastka albo parówki! Te pierwsze nie zawsze są pod ręką, o te drugie natomiast trzeba poprosić. A że zawsze udaję, że to ja mam ogromnego smaka na parówkę to i dostaję ją w mgnieniu oka. No i owa parówka w mgnieniu oka ląduje w futrzastym pyszczku! No może nie tak od razu, bo nie ma nic za darmo i futerko musi trochę za mną pobiegać! Jednym słowem parówka to władza!!!
Inną ciekawą rzeczą związaną z futerkiem są jej miski. W jednej z nich jest zawsze woda. I bardzo się dziwię, że nie wolno w tej wodzie kąpać pluszaków. Afera z tego wielka! Pluszak też człowiek i myć się musi. A i ja nie ukrywam, że rączki w tej misce umyć lubię.I buzię się zdarzało.Podobno też nie wolno. Wielkie mi halo! Woda jak woda, a że ja o higienę dbam to i kilka razy dziennie myć się muszę. Chyba mam rację, prawda?

środa, 11 listopada 2009

Rock'owe serce

Mama i tata mówią, że mam jakieś rockowe serce. Nie wiem na czym to polega, ale to ma chyba coś wspólnego z muzyką. Jak grają gdzieś jakieś piosenki to MA i TA mnie wołają i krzyczą: Ola rock and roll!! No to podskakuję, ruszam rękami i głową. Po takim występie jest aplauz, więc chyba mi to wychodzi. Tylko co to ma wspólnego z sercem? TA coś czasami mówi, że serca metalowca nikt mu nie wyrwie. Dziwne, serce z metalu? No kamień to rozumiem, ale metal? Robocop czy coś z niego? Z postury to raczej mikrobi. MA też coś mówi, że jak usłyszała jakąś Agnieszkę to pękło jej serce. Bo nie rockowo już śpiewa. Nic z tego nie rozumiem. Nie chcę im sprawiać przykrości, ale moje serce jest chyba nie rockowe.
Mamo, tato to jest mój idol!!!

Gotowanie

I stało się. Mama i tata postanowili, że będę gotować. Podobno to nie to samo co być kucharzem, ale... Szybko się uczę i zobaczyłam w telewizorze, że to nic trudnego. Raz dwa i gotowe. Dostałąm właśnie swoją kuchnię, zastawę stołową miałam wcześniej, więc nic tylko uczyć się, uczyć... Tata poprosił o naleśniki, ale to nie takie proste. Na pierwszy raz postanowiłam przygotować coś z lekkiego. Wybór padł na płatki z rodzynkami, bo akurat były na stole. Niestety trudno było je zmieścić razem z miseczką do piekarnika, więc troszkę wsypałam na palniki, troszkę na podłogę. Tatusiowi chyba te z ziemi nie smakowały, bo wspominał coś o tym, że z podłogi się nie je. Dziwne, bo pies zajadał aż mu się uszy trzęsły! Tato nie bądź wybredny! Pies zresztą zawsze jest tam gdzie jest jedzenie w jakielkolwiek postaci. Po tym całym gotowaniu to tata chyba żałował zakupu tej kuchni, bo wspomniał coś o totalnym bałaganie, i że nieby ja mam mu pomóc sprzątać. No pewnie! I co jeszcze? Człowiek się stara, coś chce smacznego zrobić do jedzenia, a tem nie dość, że nie smakuje to jeszcze sprzątać każe!
Chodź piesku w piekarniku zostało jeszcze trochę płatków...