OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

czwartek, 31 grudnia 2009

Dawid i Goliat

Ostatnio odwiedzili mnie goście. We wtorek wpadła ciocia z wujkiem i Mackiem. Maciek jest przedszkolakiem z kilkuletnim stażem, więc nie ma żartów. Ciocia i Maciek to są spoko, ale wujka to się trochę boję. Tata wygląda przy nim bardzo kiepsko. Malutki jakiś taki. Choć w sumie ma to swoje plusy, bo jakby był taaaaakkkkki i i i  duży to "na barana" byśmy w domu nie pobiegali! Na dworze to tego wujka boję się bardziej niż w domu, bo w domu jak wujek siądzie to już taki duży nie jest. Mimo wszystko na początku trzymałam dystans i pilnowałam się taty. Bo tata zna judo. Tak, ostatnio mi pokazywał i jak też już znam. I ciotkę Paulinę chyba już dam radę pokonać! Wracając do wujka , to w razie czego tata zawsze może skoczy po krzesło i wujkowi zrobić kokoska. Gorzej będzie jak wujek tu odda... Więc lepiej zachować spokój. Kuzyn Maciek przyniósł jakieś dziwne stwory - dinozaury jakieś. Takie kury tyle że brzydkie. Wykorzystałam je do sprawdzenia refleksu Maćka, bo podobno przedszkolaki są szybkie. I fakt unikał moich rzutów "kurami" nawet nieźle. Troszkę był na mnie zły, bo co sobie coś wymyślił to ja miałam inną koncepcję i wywracałam jego dosłownie "do góry nogami'. Nie obyło się bez wypadków, bo Maciek postanowił sprawdzić jak tańczący pies zatańczyłby na mojej głowie. Zastosowałam sprawdzoną taktykę płaczu co nastawiło go pokojowo. W ramach odwetu zaatakowałam go bronią ciężką - klockami. Ten nierówny pojedynek przerwał niestety tata i po raz kolejny Ola pokonała Maćka (tak troszkę zmieniłam bo ten Dawid i ten Goliat to jakoś mi nie pasowali).

Swięta święta i po świętach

Kolejna długa przerwa w pisaniu...

W międzyczasie były święta a dzisiaj kończy się jakiś stary rok i podobno zaczyna się nowy. Niestety w święta zawiódł śnieg, więc generalnie wiało nudą. Co z tego, że wszyscy byli w domu jak nic tylko coś zjadali. Święta to zaczęły się chyba rok temu, bo tata powiedział, że rok się na nie czeka, miesiąc się sprząta, tydzień gotuje, a raptem trzy dni trwają. Totalne nieporozumienie, bo z tego co zrozumiałam to chodzi głównie o jedzenie. Wszędzie gdzie byliśmy to jedliśmy. I ciągle: Olu a może rybki, a może schabiku, a może serka? A może jednak zjesz ciasta kawałek? A dajcie Wy mi święty spokój! Myślała, że te święta to totalna zabawa, karnawał a to głównie leniuchowanie.

W sumie najważniejsze w tych świętach było to, że kolekcja słoni wzbogaciła się o Mr Big czyli największego słonia w domu. Oj jest wielki! W pierwszym odruchu chciałam żeby ze mną spał ale jak zobaczyłam panikę w oczach rodziców to dałam sobie spokój. Podsłuchałam też jak mówili, że nie może ze mną jeździć w aucie, bo jest za duży. Oj głuptaski! Pewnie, że nie będzie ze mną jeździł, bo pasy w aucie by go nie objęły, a bez nich nie wolno jeździć. Poza tym on się nie nadaje do chodzenia na zakupy, bo waży tyle co ja, a tata z taką dwójką na rekach padłby po 5 minutach i kto by ze mną spał? 

Tata ma w ogóle ostatnio ze mną ciężko, bo postanowiłam do południa zamęczać mamę a jak tata wraca z pracy to biorę się za niego! I nie odpuszczam, aż do wieczora. A i na "dobranoc" musi się wykazać jakąś bajką bo inaczej nie zasnę. Wola dziecka jest najważniejsza! Bajki mogą być tylko o: małej Roxi, Neli albo o małym słoniu. Te o małej Roxi dzielą się na te jak mała Roxi jechała do domu i ewentualnie co Roxi robiła jak była mała. Te o Neli głównie dotyczą spacerów w lesie, oczywiście z Roxi. A bajka o słoniu to chyba jakaś bajka przygodowa, bo co noc to co innego ten słoń robi. Mama opowiada sumiennie, ale tata mam wrażenie, że czasami gubi wątek. Ostatnio opowiadał o słoniu, a nagle zaczął coś wspominać, że słoń zapomniał zatankować auto? Spojrzałam zdziwiona, ale czekam dalej co z tym tankowaniem. Niestety zamiast dalszego ciągu usłyszałam charakterystyczne hrrrrrrr, hrrrrrrr...

Mamo! Znowu uśpiłam tatę!


piątek, 18 grudnia 2009

Śnieg

I doczekałam się! Jest! Spadł! Biały! Dużo! Śnieg! On jest tylko dodatkiem do sanek. Niezbędnym, ale tylko dodatkiem, bo najważniejsze są sanki. A nawet nie one same w sobie, ale sanki i pies to będzie dopiero właściwy zestaw! Na razie były tylko sanki, ale może jutro...

Na razie była tylko spokojna jazda na saneczkach i niezbyt długa, bo podobno było minus 10. Nie wiem co to znaczy, ale chyba chodzi o to, że było zimno. Mnie tam było cieplutko, bo podróżowałam w luksusach. Saneczki z oparciem, napędzane mamą, wyposażone w futro, jednym słowem wypas! 

Wszystko jest ok, oprócz tego ubierania. Trwa to zdecydowanie za długo i jest tego za dużo. Tak przy zakładaniu kurtki zaczynam się buntować. Nie żebym nie chciała wyjść, ale bardziej dla zasady. Niech rodzice się sprężają przy tym ubieraniu!! A jest co ubierać! Spodnie, rajstopy, swetry itd. No i ta czapka... Jak w jakimś hełmie. Nic nie słychać! Jest też problem z butami. Rodzice mówili, że oddychają. Wczoraj słuchałam i nic nie było słychać. Widocznie jakoś tak cicho muszą oddychać.

Mimo tych minusów chyba warto się pomęczyć, bo śnieg podobno za długo u nas nie gości a latem chyba na sankach się jeździć nie da...

A może jednak jakoś tata da radę latem z tymi sankami...

wtorek, 15 grudnia 2009

Poznajmy się



Jak w tytule. To ja i moja ekipa. No nie cała, ale najważniejsi są. Na rekach słynny BaBAm II i Wirus vel Wiro.

Porządki

Sorrki, długo mnie nie było, ale sami(same) wiecie jak to jest: święta, porządki, zakupy... Nie żebym sama tym się zajmowała, broń Boże, ale uczestniczyłam, więc też się liczy. No dobra, powiem jak jest naprawdę! Przeszkadzają mi w zabawie te święta! Co się rozłożę z kolejką od Mikołaja to zaraz się okazuje że ktoś musi myć okno, prać dywan, jakieś porządki w MOJEJ szafie robić. Horror (cokolwiek to znaczy, ale tak mówią rodzice, więc pewnie coś znaczy).

Niech już skończą te porządki, bo przestaję poznawać swój pokój. Był ładny artystyczny nieład, a teraz co? Ład i porządek. Dawniej żeby coś znaleźć musiałam wszystkie pudełka wysypywać i to było najlepszą zabawą. A teraz co? Wszystko pod ręką. Bez sensu.

Na szczęście mam wsparcie w Roxi, której też się te porządki nie podobają. Inna sprawa, że muszę psa chronić przed wściekłym odkurzaczem, którego panicznie się boi. Dlatego czasami jak już mam dosyć pocieszania Roxi staram się delikatnie zasugerować, że odkurzanie powinno się natychmiast skończyć. Najlepszym sposobem jest ciągłe wyłączanie i włączanie go rodzicom . Efekt jest taki, że po 30 włącz-wyłącz zazwyczaj się poddają albo mnie powierzają to niebezpieczne zadanie. Dzięki temu w oczach psa moja pozycja w stadzie wzrasta. 

Choinka już się pojawiła, ale podobno w tym roku jest jakaś "sztuczna". Wygląda tak samo jak ta zeszłoroczna tylko igły z niej nie spadają. No i nie jest taka "dobra" dla psa. Tamta miała pierniki i Roxi bardzo lubiła spędzać czas blisko niej. A te pierniki jakoś tak same z siebie spadały na ziemię, a jak wiadomo z ziemi się nie je, no chyba, że jest się psem!  Wtedy wręcz trzeba!

Wyglądamy sobie przez okno i czekamy kiedy tata zrobi zaprzęg. Obiecał. Widziałam na filmie jak 6 małych szczeniaków ciągnęło sanki, więc jeden duży Roxik też chyba da radę? A może tak jeszcze psa Nele podłączyć?? To byłby zaprzęg! Mamy już szelki, sanki i tylko śniegu brak...Ale w święta musi padać, bo jak mówi tata święta bez śniegu to jak ogon bez psa (??).

A tata się zna!



wtorek, 8 grudnia 2009

MikoWhy??

No i był drugi raz Mikołaj, choć przyznam, że za wiele się go nie naoglądałam. Przyznam szczerze, że na wszelki wypadek wolałam udać się do drugiego pokoju. Tam gdzie był Mikołaj jakoś tak dużo ludzi, hałas, a ja jakoś spokoju potrzebowałam. Co prawda tata wspominał coś, że jestem jakiś mazgaj, ale i tak nie wiem co to znaczy więc mnie to nie wzruszyło. Prób mojego zbratania z Mikołajem było kilka, bo tata twierdził, że to fajny gość. Oczywiście wszystkie były z góry skazane na niepowodzenie, ale skoro chciał próbować...

Co do "fajnego gościa" to mam odmienne zdanie. Po pierwsze jakoś kolor czerwony źle na mnie działa (sorry BaBam), po drugie Mikołaj raczej w modzie nie siedzi, bo strój też jakiś taki niewspółczesny. No i do tego ta broda i wąsy. Na Boga, wyglądał jak Wiking! Ja wiem, że on pochodzi z...

-Tato skąd on pochodzi?  

Acha z Japonii. Nie? Lapo...Co? Nieważne skąd pochodzi, ale przed wizytą mógł się ogolić. No i ostatnia sprawa: Mikołaj miał strój zapewne z zeszłego roku, bo wyraźnie mu się przytyło. 

Dlatego aby nie robić Mikołajowi przykrości wolałam poczekać aż sobie pójdzie. I muszę przyznać, że było warto, bo Mikołaj stanął na wysokości zadania. 

Przy okazji rozgryzłam też metodę działania Mikołaja. Wiadomo, że wszystkich w jeden wieczór  nie obskoczy, więc cwaniaczek prezenty przez kurierów posyła: przez babcię, dziadka, mamę, ciocię itd. Spryciula z Ciebie Mikołaju!

Mimo tych pewnych niedociągnięć organizacyjnych muszę ci Miko serdecznie podziękować za wszystkie prezenty! Są naprawdę świetne!

No i wpadaj częściej a nie raz do roku sknero!

MARZENIE TATY

Mama bawi się z tata w pytania z obrazków, nie rozumiem o co tyle hałasu?? Jest strasznie uparta, a tata cierpliwy, wiec może mu się uda w końcu coś zdziałać. Na razie podsłuchałam, że jak TA sprawi sobie to czarne cudo, to mama weźmie z nim rozwód.

Natomiast, JA zrozumiałam po kim mam charakterek swój. Tak odpowiedź jest prosta - po MAMIE, a od tych pytań i odpowiedzi to już mnie głowa boli.
Ja tam wole poukładać coś, pomalować i jakoś mi nikt nie zabrania, może kupie tacie kredki??

poniżej zdjęcia , które ilustrują o co chodzi :)

PYTANIE TATY:)













ODPOWIEDŹ MAMY :)










niedziela, 6 grudnia 2009

Mikołaj chodzi 2 razy?

Podobno Mikołaj przychodzi tylko 6 grudnia. Jakżeż byłam zaskoczona jak wczoraj mama zrobiła mi fryz, ubrała wystrzałowo a siebie pomalowała farbkami dla dorosłych i powiedziała, że idziemy na Mikołaja do Kuby. Myślę sobie fajnie. Dzisiaj 5 grudnia i Mikołaj, jutro 6 grudnia i znowu Mikołaj. Ekstra! Zabrałam Wirusa i mówię mu, że idziemy na imprezę i ma być grzeczny. 

Ciocia nam otworzyła, ale wyglądała tak jakoś niemikołajkowo. No bo chyba dres to nie jest odpowiedni strój na przyjęcie Mikołaja? Do tego oczy zrobiła duże i zdziwione. Myślę sobie: ocho coś tu nie gra. Mimo wszystko twardo wbijamy się do środka, raz dwa buty, kurtka, trochę płaczu, wysypujemy zabawki Kuby, piszemy wujkowi coś na komputerze, zjadamy ciastka i znowu buty, kurtka, zostawiamy bałagan i już nas nie ma. 

Mama się pomyliła. Impreza dopiero jutro. 

sobota, 5 grudnia 2009

Test

Mamo, tato sprawdź jakim jesteś rodzicem:

1.Po ilu odtworzeniach jednego utworu (chodzi o muzykę) zaczynasz się denerwować?

a)2

b)5

c)10 i więcej razy

d) nie denerwuję się

2. Po jakim czasie wyciągasz baterie z grających zabawek, pluszaków?

a) po godzinie

b) po całym dniu

c) po 2 dniach

d) wcale nie wyciągasz

3. Jeśli baterię się wyczerpią co robisz?

a) wyrzucasz zabawkę z ulgą twierdząc, że jest do niczego

b) przekonujesz swoje dziecko, że zabawka się zepsuła

c) obiecujesz, że baterie kupisz jutro

d) pędzisz do najbliższego sklepu i kupujesz kilka sztuk "na zapas"

4. Z iloma zabawkami-pluszakami + dziecko możesz spać w łóżku?

a) tylko dziecko

b) jeden pluszak

c) 2-5 pluszaków

d) ze wszystkimi możliwymi

5. Ile razy pod rząd jesteś w stanie obejrzeć jedną bajkę ze swoją pociechą?

a) 1-3 razy

b) 4-6

c) 6 i więcej

d) nieskończoną ilość razy

6. Ile znasz piosenek z bajek?

a) nie znam żadnej

b) kilka ale zapominam słowa

c) kilka i pamiętam dokładnie tekst

d) wszystkie 

Wyniki:

Jeśli w twoich odpowiedziach przeważała opcja a) oznacza to, że zapewne jesteś mężczyzną, zapewne dużo pracujesz, po pracy jesz obiad, czytasz gazetę i szybko się kładziesz, bo przecież jutro idziesz do pracy. Imię dziecka znałeś tylko do momentu wymiany dowodu osobistego, bo tam wpisywano dzieci. Jesteś łysy, bo z nerwów wyrwałeś nawet cebulki.

Rada: trzymaj się z daleka od wszelkich żywych stworzeń - hodowla wolnych rodników to maks na co możesz sobie pozwolić.

Skoro najczęściej wybierałeś/ b) to jest nieźle. Znasz na pewno imię dziecka, ale możesz mieć problem z określeniem jego wieku. Możesz być mężczyzną lub kobietą. Opanowałaś/eś podstawy psychologi i umiesz kłamać. Zapewne jesteś przedstawicielem handlowym.

Rada: nie traktuj dziecka jak klienta i nie sprzedawaj mu dziadostwa! Stać cię na więcej! Ale broń Boże przed następnymi dziećmi. Jedno to i tak zbyt wiele!

Jeśli najczęściej wybieraną odpowiedzią było c) to na pewno jesteś kobietą i jesteś o krok od tego by zostać świętą. Niestety z psychologii jesteś cienka, aczkolwiek widać zalążki umiejętności manipulacji, bo kłamstwo oczywiście nie przejdzie ci przez gardło. Rada: małe kłamstwo to nic złego, wykorzystaj je a zaoszczędzisz na tabletkach od bólu głowy. Dzieci możesz mieć dowolną ilość, pod warunkiem, że odziedzią po tobie charakter. W przeciwnym razie nie ryzykuj i zostań jednym.

Skoro wybierłaś/eś d) to zapewne jesteś aniołem, świętym albo buddystą. Rada: brak.  Aniołom rad się nie udziela. Dzieci możesz mieć ilość nieograniczoną, i tak wszystko wytrzymasz.


piątek, 4 grudnia 2009

AMELKA - KAŻDA ZŁOTÓWKA SIĘ LICZY

Amelka ma już prawie 4 lata. Lubi chupa chupsy, bajki na Mini Mini i przytulanie. Jest pogodnym dzieckiem.
Amelka ma nowotwór złośliwy. Od września przeszła już 6 operacji. W tej chwili jest nieprzytomna. Jedynym ratunkiem dla tej ślicznej dziewczynki jest bezoperacyjne usunięcie nowotworu za pomocą technologii Gamma - Knife, którą można wykonać tylko zagranicą i kosztuje to 120 000 zł.
Jeśli chcesz pomóc, wyślij sms o treści Amelka na nr 7116.
Więcej informacji znajdziesz na stronie http://amelkanojman.pl/site/index.php

wtorek, 1 grudnia 2009

Wycieczka

Dzisiaj byłam na wycieczce w sklepie! Te sklepowe wypady zawsze wprawiają mnie w dobry humor! Bo po pierwsze jakaś odmiana od lasu i placu zabaw (tak tak jesienią i zimą też można), a po drugie to zawsze z czymś nowym się stamtąd wyjdzie. W zasadzie sklepy dzielę na 3 rodzaje: spożywka, z piłkami, inne. W tych pierwszych mama jest czujna i zawsze te słoiki i puszki uratuje przed upadkiem. Odkąd poruszam się samodzielnie w spożywce jestem raczej "na uwięzi". Co innego sklepy z piłkami, czyli duże sklepy sportowe! Och tam to się dzieje! Pełen luzik! Rodzice sobie a ja sobie! Oni na buty a ja na fitness, ja na sportach zespołowych a oni na wędkarstwie. Jazda na maksa! Punktem kulminacyjnym jest oczywiście stoisko tenisowe. Tata już podobno zaplanował moją przyszłość i chyba stąd te ciągle przymierzanie rakiet i pokazywanie jakichś fore.. cos tam i beck.. coś tam. Nieważne. Ważne są łatwo dostępne kosze z piłkami różnymi! Oj co oni się we dwójkę nalatają, żeby je wszystkie połapać... Z tego sklepu jakoś dziwnie zmęczeni wychodzą...
Ostatni rodzaj to "inne" czyli zazwyczaj jakieś sklepy z ubraniami. Ja od przymierzania trzymam się z daleka, więc zajmuję się głównie ucieczkami. Zazwyczaj kończy się to tym, że mama gdzieś znika a tata z desperacją w oczach biega za mną po całym sklepie. Po 15 minutach zazwyczaj tata zmienia taktykę i ląduję u niego na "barana". Wtedy zaczyna się etap "nawoływania" mamy. Czyli tata dzwoni a mnie każe się wydzierać na cały sklep: mmmmaaaammmmmaaaa!!!!!!!!!!! Po kilku okrzykach przechodzimy do "nasłuchiwania", czyli skąd mama się odezwie. Po zlokalizowaniu zaczyna się etap "wychodzenia", który biorąc po uwagę sprzeczne interesy trzech stron siłą rzeczy musi trochę potrwać. Po wyjściu tata wygląda na zmęczonego ale szczęśliwego a mama wprost odwrotnie. A jak to zwykle bywa gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta! A że tym trzeci jestem ja to proszę przeczytać poprzedni post - tam jest odpowiedź :-)