OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

sobota, 22 maja 2010

Rolki

    Po okresie wielkiej wody z nieba w końcu pojawiło się słońce. Pierwszy zauważył je tata i zawołał nas wszystkich, żebyśmy sobie na nie popatrzyli. Fakt jest taki, że zapomniałam już trochę jak słońce wygląda. Co prawda po kilku sekundach po słońcu zostało tylko wspomnienie, ale to zawsze coś! Tak było jednak w piątek czy też w czawrtek a dziasij mamy sobotę i o dziwo po raz pierwszy od wielu tygodni w weekend zamiast deszczu było słonecznie. Decyzja była szybka: rolki. Znaczy ja jeszcze nie jeżdżę (na razie zapoznaję się z teorią), ale mama i tata coś tam próbują z tą jazdą. Chyba bardziej mama, bo tata jakoś na rolkarza mi nie wygląda. No nie ważne. W każdym bądź razie pojechaliśMY + ciotka Paulina. Pogoda sprzyjająca, mały wiaterek, woda, ja, rolki...zaraz kogoś brakuje...acha Roxi!! No niestety pies podobno nie może biegać jak jest zestaw: ja, Paulina, mama i rolki, bo wtedy ma "misję". Nie wiem na czym ta misja polega, ale podobno Roxi może popsuć rolki i ludzi którzy są w moim pobliżu.

Pogoda sprzyjająca, mały wiaterek, woda, ja, rolki...zaraz zaraz ale dlaczego ja do wózka??Hola hola!! Ja chcę razem z wami!!! Ej!!! No dobra, tak wiem za mała jestem na rolki. Nich będzie wózek, ale ma byc naprawdę szybko!

Mamo!! Tylko nie z tatą!!! HELP!!!! No jedź za nimi ciamajdo!!! Szybciej!!! Boże wyprzedzają nas nawet spacerowicze!!! Już odpoczynek? No proszę 100 metrów jazdy wykończyło tatę. Mamo proszę mnie zabrać od niego, bo obciach na całego. 

Nie proszę Pana to nie mój tata.

Tak wiem, mam szczęście, że to nie on.

Nie, nie trzeba lekarza

Wiem, że on źle wygląda 

Mamo wracaj!!! No nareszcie! Zostawmy go i w nogi!!!! Próbuje nas gonić. Upadł. Próbuje wstać. Upadł. Ktoś go podnosi. Leżą oboje. Rower przejeżdża mu po ręce. Rowerzysta też leży. Kolejny rolkarz na nich wpada. Ktoś wzywa karetkę. Ktoś inny policję. Ktoś czołgając się próbuje uciec z miejsca wypadku. Mamo czy to tata? Wstaje. Po stylu jazdy nie ma wątpliwości: to tata.

O Boże on jedzie w naszą stronę!!!  W nogi!! Tam jest parking, auta, ludzie... Czy ktoś go zatrzyma?

Zatrzymały barierki. Dobrze, że parking blisko jakoś go dociągniemy...

I tak minął pierwszy dzień na rolkach całej rodziny. Myślę, że również ostatni w pełnym składzie :-)


niedziela, 16 maja 2010

DOSYĆ MAM :(


CIAGLE PADA .... AURA SOBIE Z NAS JAJA ROBI, ALE NIE Z NIESPODZIANKĄ.... :(
JESTEM BARDZO ZŁA OJ BARDZO ZŁA....

wtorek, 11 maja 2010

Gwiazdą trzeba się urodzić :)

Mama i tata często mi mówią, ze jestem "gwiazda"... Że niby polarna?? Świnka Peppa już taką widziała, ale ja szczerze powiem, że podobieństwo jest żadne.

W sumie postanowiłam, że będę sie powoli szykować do gwiazdowania, kazałam mamie zakupić pierwszy niezbędnik, oczywiście jeden z wielu, ale będę jej dawkować powoli, żeby nie dostała zawału :) Postanowiłam, ze swoje gwiazdowanie, wyprobuje na spacerze, wiec do dzieła :)

Okulary sprawdzają sie idealnie, nawet Kuba sobie pozyczyl, zeby ponosic, tylko nie wiem jak do tego sie jego tato ustosunkuje?? yyyyyyyy Wujku przepraszam, ale ja na niego nie mam żadnego wpływu....



Oczywiście, nie zapominajmy o tym, że gwiazda ma też wlasnego tragarza, tutaj był nim dziadek :) Oj nie łatwe miał zadanie ale jakoś dał rade. W sumie, wszyscy skakali jak im zagralam, a to chyba na tym ma polegać?? prawda??




czwartek, 6 maja 2010

Kuba też U can dance

Wpadł wczoraj Kuba w odwiedzinki do kuzynki. He he nawet się zrymowało. Postanowiliśmy trochę potańczyć. Próbowałam go namówić na "Taniec z gwiazdami" czy może raczej "Taniec z gwiazdą" (czyli mną ). Niestety nie udało się. Nic nie wyszło także z elementów ludowych, czyli "Krakowiaczek jeden" czy "Mało nas". Okazało się, że  Kuba jednak woli solówki, czyli postawił na "You can dance". Chyba go jego tatuś Grześ tego nauczył. Ja tam mogę tańczyć wszystko: mama mi pokazała jak się tańczy disco a tata nauczył mnie trudnego tańca zwanego pogo. Na co dzień łącze wiele stylów tańca, dzięki temu w przyszłości odnajdę się na każdej imprezie. Tak, tak wiem tato - żadnych imprez do 25 lat. Zawsze to powtarza, można się przyzwyczaić.
Także Kuba do ćwiczeń, bo jak dobrze pójdzie to mamy szansę wygrać 15-20 edycję YCD.

Ciągle pada...

A miało być tak pięknie...
Tak jak w zeszłym roku...
A jest jak? Beznadziejnie! Tata w domu na urlopie ale zamiast szaleć na placu zabaw, jeździć na rowerze, robić wycieczki to siedzimy w domu! Dlaczego? Bo pada i pada i pada!!!! Ja już nie chcę deszczu, śniegu i innych rzeczy co z tych chmur tu spadają. Chcę słoneczka!!! Już!!! Jak znam życie (a znam już dobrze - 3 lata ho ho) to ładna pogoda zrobi się w poniedziałek kiedy tata pójdzie do pracy. Cóż znowu trzeba będzie mamę męczyć. Tata mówi, że trzeba się chyba przeprowadzić do jakiejś Hiszpanii, ale radzę mu się zastanowić bo podawali, że tam pada śnieg. Horror to jakiś jest. Moja propozycja jest taka, żeby się przeprowadzić tam gdzie są słonie. Byleby to nie było zoo w Chorzowie. Wygląda, że słonie mają ciepło tam gdzie mieszkają, więc to wydaje się dobre miejsce. Pójdę się spytać...

Tam gdzie są słonie to odpada. Podobno daleko i nie lubią tam BaBama, bo kojarzy się z jakimś OBamą. Trudno. Pozostaje czekać. Smutno mi trochę. Ok tata się chyba nudzi, więc trzeba mu zorganizować czas. Myślę, że puzzle z Lumpkiem mu się spodobają. Układałam mu je już chyba 1000 razy a on ciągle mówi:Ola pokaż tacie jak ułożyć. Oj głuptasek straszny z tego taty. Mama jakoś szybciej załapała.

poniedziałek, 3 maja 2010

ZOO

Mimo nie sprzyjającej aury postanowiliśmy zaatakować zoo w Chorzowie. Początek nie był ciekawy, bo musieliśmy poczekać pod drzewem aż deszcz łaskawie przestanie padać, bo tata stwierdził, że 30 pln za spacerowanie przed pustymi klatkami jest bez sensu. Bo zwierzęta też nie osły (trochę nie na miejscu porównanie, ale osły raczej tego nie przeczytają) i przed deszczem się chowają. Tak naprawdę jedynym cele wizyty były słonie. Cała reszta zwierząt średnio mnie interesuje. Niestety zanim trafi się do słoni trzeba obejrzeć ptaki, robaki, ślimaki i dużo innych zupełnie bezsensownym stworzeń. Już przed wejściem kazali mi się patrzeć na jakieś różowe ptaki, które zamiast stać jak człowiek na 2 nogach to stały na jednej. I jeszcze te teksty: popatrz jakie ładne, i na jednej nóżce stoją. Ładny i mądry to jest słoń a nie jakieś ptaszysko. Po drodze było jakieś bydło rogate i za rogiem miały być słonie. Całe stada słoni...Ah rozmarzyłam się... Wybieg okazał się pusty. Nie było nawet choćby mini słonia - tapira!! Klęska! Cała wyprawa na marne! Okazało się na szczęście, że słonie są w budynku. I tu kilka minusów. Po pierwsze w budynku niezbyt ładnie pachnie, można nawet stwierdzić, że po prostu śmierdzi. Zapewne to od hipopotama, który też tam mieszka, bo słonie są pachnące i czyste. Wiem, bo moje takie właśnie są. Kolejny minus, że zamiast słoni był jeden słoń. Jeden jedyny a do tego jakiś taki znudzony i smutny. I co najgorsze nie miał pampersa a wyraźnie było czuć i widać, że chyba bolał go brzuszek. Pewnie hipopotam coś mu podrzucił niedobrego. W sumie za długo tam nie zabawiliśmy, bo mama zaczęła tracić przytomność a tata zrobił się purpurowy bo przez 5 minut wstrzymywał oddech. Świeże powietrze pomogło i ruszyliśmy dalej, choć dla mnie tak naprawdę wycieczka się już skończyła. Były potem co prawda misie, ale też znudzone i raczej Misia Puchatka w niczym nie przypominały. Były też lwy, jeden nawet ryczał, ale jak przyszliśmy to już skończył, tarzał się po trawie i miał głupią minę. Dziwne. Potem były tygrysy, ale nie brykały, gepard co chodził w kółko i "niby hieny" co wyglądały jak kolega Roxi - pies Negro. Po drodze minęliśmy małpy, żyrafy i zebry, ale jakoś nie specjalnie to było interesujące. Był jeszcze bocian i koniec. Generalnie nic specjalnego. Po wyjściu szybki wypad na plac zabaw a potem szybka ewakuacja do auta, bo zaczęło padać. I tak minął dzień z zoo. To chyba moja ostatnia wizyta, no chyba, że się postarają i jakieś duże stado słoni załatwią, bo oglądanie jednego, zmarnowanego słonia z Indii do tego z problemami z trawieniem, w beznadziejnym towarzystwie hipopotama nie ma najmniejszego sensu. Zoo polecam miłośnikom wszelkiego rodzaju bydła rogatego i ptaków. Tata mówi, że lepiej włączyć Animal Planet, bo lepiej, taniej i nie śmierdzi hipopotamem.