czwartek, 15 października 2009
Pierwszy śnieg
Nie do końca pierwszy, bo ten pierwszy pierwszy był 2 lata temu. Przyznam jednak szczerze, że go nie pamiętam. Podobno zachwycona nim nie byłam. Widocznie wolałam klimaty wiosenno-letnie. Ten pierwszy ale drugi był w zeszłym roku. Już było fajnie, bo były sanki. Minus jednak taki, że w tych strojach nie wyglądałam najszczuplej. W tym roku jest kolejny "pierwszy" śnieg. Już z samego rana tata krzyczał: Ola choć zobacz pada śnieg! Też mi nowina: zima idzie to i to dziadostwo pada. Zaraz się zaczęły opowieści o bałwanach, kulkach, sankach i innych niby fajnych zimowych rzeczach. No naprawdę trzeba być bałwanem żeby lepić bałwana. Człowiek lepi te kule, namęczy się, marchewkę wetknie, mokry cały.Potem popatrzy przez chwilę, dzieło popodziwia i pójdzie. A za chwilę ktoś przejdzie, z laczka pociągnie i po bałwanie. Wracając jednak do pierwszego śniegu to jak spadł to od razu musieli mnie na niego zabrać. Że niby to fajnie po nim chodzić. Dziękuję postoję. Mam doświadczenia z zeszłego roku. Ciekawe czy im by się podobało małymi nóżkami w brudnej brei brodzić! Naprawdę sama przyjemność. Nie było wyjścia i musiałam stanowczo zażądać pojazdu! Nie ma mowy, żebym po czymś takim chodziła. Oświadczam, że do czasu, aż nie spadnie coś co wygląda jak śnieg z domu się nie ruszam!! I proszę mnie tu sankami nie zachęcać, bo jeszcze sanek co po wodzie suną nie wymyślili.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz