Ostatnio odwiedzili mnie goście. We wtorek wpadła ciocia z wujkiem i Mackiem. Maciek jest przedszkolakiem z kilkuletnim stażem, więc nie ma żartów. Ciocia i Maciek to są spoko, ale wujka to się trochę boję. Tata wygląda przy nim bardzo kiepsko. Malutki jakiś taki. Choć w sumie ma to swoje plusy, bo jakby był taaaaakkkkki i i i duży to "na barana" byśmy w domu nie pobiegali! Na dworze to tego wujka boję się bardziej niż w domu, bo w domu jak wujek siądzie to już taki duży nie jest. Mimo wszystko na początku trzymałam dystans i pilnowałam się taty. Bo tata zna judo. Tak, ostatnio mi pokazywał i jak też już znam. I ciotkę Paulinę chyba już dam radę pokonać! Wracając do wujka , to w razie czego tata zawsze może skoczy po krzesło i wujkowi zrobić kokoska. Gorzej będzie jak wujek tu odda... Więc lepiej zachować spokój. Kuzyn Maciek przyniósł jakieś dziwne stwory - dinozaury jakieś. Takie kury tyle że brzydkie. Wykorzystałam je do sprawdzenia refleksu Maćka, bo podobno przedszkolaki są szybkie. I fakt unikał moich rzutów "kurami" nawet nieźle. Troszkę był na mnie zły, bo co sobie coś wymyślił to ja miałam inną koncepcję i wywracałam jego dosłownie "do góry nogami'. Nie obyło się bez wypadków, bo Maciek postanowił sprawdzić jak tańczący pies zatańczyłby na mojej głowie. Zastosowałam sprawdzoną taktykę płaczu co nastawiło go pokojowo. W ramach odwetu zaatakowałam go bronią ciężką - klockami. Ten nierówny pojedynek przerwał niestety tata i po raz kolejny Ola pokonała Maćka (tak troszkę zmieniłam bo ten Dawid i ten Goliat to jakoś mi nie pasowali).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz