OLA BLOGUJE

PRZYPADKI WPADKI WYPADKI

czwartek, 25 lutego 2010

Wiosenne problemy

Pojawiło się słońce!! I zaraz pojawiły się problemy. Po pierwsze jak stopniał śnieg to mnie jakoś bardzo chce się jeździć na sankach, po drugie słoniom domowym bardzo chce się pić i non stop wskakują do miski psa, a po trzecie na dworze słonie wzywa natura i chcą uciekać. To znaczy ja im w tej ucieczce pomagam wykonując nimi rzuty. A że jeszcze nie wszystko wyschło to i słonie nie wyglądają po tych próbach ucieczki najciekawiej.

Wracając do pierwszego problemu to tata w poniedziałek jeszcze znalazł rozwiązanie: okazało się, że w lesie śnieg topnieje wolniej i załapałam się na ostatnie chyba sanki w tym roku. Musieliśmy do lasu jechać autem (choć jest tuż tuż za blokiem), bo podobno sanki nie chcą jeździć kiedy nie ma śniegu. Mnie to jednak bardziej wygląda na przejaw lenistwa taty. Jak ktoś chce to da radę! Ale chcieć trzeba Tato, chcieć!!! Mimo wszystko jazda się odbyła. Tacie tak się spodobało, że na drugi dzień też pojechał szukać śniegu. Tylko jego sanki jakieś takie dziwne są, bo mają tylko jedną płozę i nie wiem gdzie na nich jest miejsce do siedzenia. Ale to jego problem, jak mu tak wygodnie...

Drugi problem jest troszkę nietypowy, bo mnie się wydaję, że tym słoniom chce się pić. To znaczy nie mam pewności, ale lepiej żeby z pragnienia nie padły, więc systematycznie 3-4 z nich, 2-3 razy dziennie prowadzam do "wodopoju", czyli miski Roxi. Problem jest tego typu, że nie zawsze da się tam podejść bezpiecznie i trzeba to robić z zaskoczenia. Podbiegam, wrzucam słonia i szybak ucieczka. Po piciu słoń ląduje na "wysuszaniu" a ja odbywam rozmowę "uświadamiającą" (że to psa woda, że tak nie można i tym podobne bla bla bla). Ostatnio miska zaczęła zmieniać miejsce albo stoi pusta (he he nie nadążali z wyciąganiem z niej słoni -opojów), ale okazało się że w ubikacji też jest zawsze woda! Woła się siku, siada się na nocnik, czeka aż wszyscy znudzeni wyjdą z łazienki, potem trzeba cichutko wstać, klapa do góry, słoń do środka i jak się uda to jeszcze zrobić mu prysznic spuszczając na niego wodę. To dopiero wyzwanie! Trudne ale daję radę!

Co do ucieczek słoni. To nie jest tak do końca, że one tak same z własnej inicjatywy uciekają. To znaczy ja im w tych ucieczkach pomagam wykonując nimi rzuty. A że jeszcze nie wszystko wyschło to i słonie nie wyglądają po tych próbach ucieczki najciekawiej. No cóż, widocznie i na to jest jakiś sposób bo czasami jak usnę a potem się obudzę to brudny słoń jakoś magicznie staje się czysty i pachnący. To mama chyba stoi za tą magią, choć o pomoc podejrzewam też pralkę.

Cóż byle do wiosny!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz