Tata ostatnio opowiadał jak przyszłam na świat. No nie wiem czy przyszłam czy raczej ktoś mnie wyciągnął ale niech będzie. Mamy relacja byłaby mniej ciekawa, bo mama w trakcie mojego "przychodzenia" była chyba zajęta czymś innym. A podobno było tak:
Moje "przyjście" zaplanował dosyć dokładnie pan doktor. Znaczy dzień i mniej więcej godzinę. To, że jestem Ola było podobno ustalone dużo wcześniej. I wiem też dlaczego lubię rocka - mama mi puszczała jak byłam jeszcze u niej w brzuszku. Tata i mama poszli do jakiejś sali,a potem mama pojechała w prawo a tata został sam. Nie za bardzo wiedział co ma robić, więc usiadł przy jakimś stoliku i tak sobie siedział i siedział (niby taki spokojny był ). Nagle z jednego z pomieszczeń wyszła blada pani w kitlu i usiadła obok taty. Nie wyglądała najlepiej. Mniej więcej w tym samym czasie tata usłyszał cichy płacz, ale wtedy jeszcze nie wiedział, że to byłam JA. A ta blada pani pyta:
- To pana?
Na to tata:
- Nie wiem...
(odpowiedź taty pozostawiam bez komentarza)
- A żona taka blondynka, w okularach?
- No tak.
- To gratuluję córeczki!
- To już? Tak szybko? A wszystko w porządku?!
- Tak, wszystko ok.
Tata wstał i na coś czekał. Nie za bardzo wiedział co dalej, więc wybiegł na korytarz pozując idiotyczny gest kciukiem, że ok. I wrócił. W tym czasie jacyś ludzie zabrali mnie od mamy i zaczęli mnie myć i mierzyć. Tata wszystko obserwował zza szyby. Jak skończyli to jakaś inna w kitlu go zawołała. Więc poszedł. Z tego co pamięta to chyba spytał czy wszystko ze mną i mamą dobrze. Te panie w kitlach w coś mnie opatuliły a gamoniowatemu tacie kazały umyć ręce i ta jedna się spytała czy chce wsiąść mnie na ręce. Wtedy powiedział pierwsze mądre zdanie tego dnia, czyli słowo TAK. Ja wtedy też już miałam pewność, że to mój tata, bo ten głos słyszałam już wcześniej, jak gadał jakieś głupoty do brzucha. Trzymając mnie na rekach podobno miał wrażenie jakby trzymał w ręku odbezpieczony granat. Stał bez ruchu i podobno nawet nie oddychał. A było tam gorąco, bo trzymali mnie pod jakąś lampą. I tak stał ze mną i stał i stał i jakby mu kazali stać cały dzień to pewnie by stał. Wtedy znowu przyszła pani w kitlu, mnie zabrał, a tatę wygoniła. Za chwilę wyjechała mama na fajnym łóżku i ja w fajnym wózku!!! I pojechałyśmy mijając po drodze tłumy dziennikarzy, fotoreporterów, gwiazdy filmu i muzyki. Tata zasłaniał mnie przed błyskiem fleszy, odpychał fanów, a mama rozdawał autografy. Po przebiciu się przez tłum pojechałyśmy na inne piętro, gdzie ponoć tata już nie mógł się udać.
I tak ponoć wyglądało moje przyjście na świat w opowiadaniu taty. Muszę kiedyś zapytać mamę jak to było naprawdę, bo w tej tatowej opowieści parę rzeczy mi nie pasuje...Rozumiem fotografów i dziennikarzy, ale kim była ta pierwsza pani w kitlu????
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz