Tak mówi na mnie mama. To chyba jest związane z tym, że odkąd wydobywam z siebie dźwięki, które są zrozumiałe dla otoczenia, to nie lubię zamykać buzi. Wiem wiem, poza domem jestem cicha, ale u siebie to ho ho!!! Tata i mama bardzo polubili opowieści "przedsenne", czyli sprawozdanie wieczorne. Wtedy przedstawiam swoją wersję wydarzeń z całego minionego dnia. Czasami cofam się do czasów odległych np. zimy. Te moje sprawozdania chyba potęgują głód, bo tata zawsze przygryza koszulkę. Albo są wzruszające, bo mama często płacze. I zazwyczaj kończy się to tak, że jedno woła drugie i powtarza moje opowiadanie. A gdzie prawa autorskie pytam? Do swojego repertuaru dodałam także elementy muzyczne. Ulubionym jest piosenka z filmu Kubuś i przyjaciele : Lumpku, Lumpku powiedz nam...itd. Nucę ją bardzo chętnie.I wszędzie. Tak na marginesie to teraz rządzi Kubuś i jego ekipa. Noddy i jego ziomale są już przeszłością.
Wracając do tematu to mama prowadzi jakiś dziennik, gdzie jak coś powiem to zaraz leci i zapisuje , a potem woła tatę i razem się śmieją. Zdrajcy! Śmiać się z własnego dziecka! Co jest takiego śmiesznego w słowie "labalbal"? Albo "termomierz"? No pytam?? Fakt, to "r" to mi jeszcze nie wychodzi, ale śię staram, więc proszę sobie ze mnie śmiechów nie urządzać. Koniec pisania, bo się zdenelwowalam. Wróć... zdenelwowałam. Właśnie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz