Witam w roku 2013!
Czy jest jakaś różnica między 2012 a 2013? Podobno dorośli coś tam sobie obiecują, ale jak dla mnie nie ma żadnej różnicy. Bujam się do przedszkola codziennie rano, z tą różnicą, że hulajnogę zamieniłam na sanki. Spadło dużo śniegu, więc należy go maksymalnie wykorzystać. I śnieg i tatę i mamę. Zasuwamy na sankach do przedszkola jak i z przedszkola, tu działa mama. Po drodze mamy "stop" na górce i niekończące się zjeżdżanie. Obserwuję uważnie mamę, bo jak się robi dziwnie podobna kolorem do śliwki i jakoś tak nienaturalnie podryguje, to znak, że należy wracać, bo za chwilę to ja będę musiała mamę ciągnąć na sankach. Tacie nie grozi zamarznięcie, bo musi biegać i ciągnąć mnie na sankach. Tu jest tylko niebezpieczeństwo, że mnie zgubi, albo padnie z wyczerpania. To pierwsze już się parę razy zdarzyło, to drugie było już chyba blisko, bo jakoś tak dziwnie "prychał" i mówił jjjaakoś tatatatatak dziiiwwwnnnniiiieee. Przeżył -to najważniejsze, cóż dziecko to nie tylko przyjemności, ale też obowiązki. Ruch jeszcze nikomu nie zaszkodził!
W przedszkolu sporo obowiązków, bo mamy jakieś występy i trzeba się uczyć wierszy i piosenek. Pierwszy występ był na jasełkach. Było spoko, ale podobno trochę za głośno ziewałam. No co! moja kwestia była prawie na końcu i troszkę się nudziłam, no i żeby nie przysnąć to ziewałam głośno ,żeby siebie i innych obudzić. Ale jak przyszła moja kolej to byłam gotowa- wyszłam powiedziałam swoją kwestię. Miałam zostać na środku w oczekiwaniu na aplauz publiczności, ale publiczność też już była lekko zmęczona i nie zrozumiała mojej aluzji. Potraktowałam to ze zrozumieniem, bo nie są jeszcze odpowiednio "wyrobieni" w sztuce. Tata poświęcił się roli operatora i filmował występ. Mama trochę go skrytykowała i kazała w domu ćwiczyć - stał z łyżką pełną wody i nie mogła mu spaść ani jedna kropla. Podobno to pomaga trzymać kamerę bez ruchu i wszyscy operatorzy tak ćwiczą. Skończyło się na tym, że tata stwierdził, że chyba łatwiej zostać operatorem koparki, a tak w ogóle to wina kamery i moja, bo ziewałam i musiał "zmieniać plan". Ha ha jaki plan! Ten plan to sufit - podłoga, albo okno-drzwi. W związku z tym, że operator był kiepski, na następny występ, dzień babci i dziadka, zamówiłam fotografa. Twierdził, że on i jakiś TOP to to samo. Okazało się, że jednak ten TOP to zależy od światła, a ponoć tego dnia było kiepskie. Hmmm...mój występ został udokumentowany fotograficznie, ale tata skwitował, że ten TOP to chyba się spóźnił na występ. Za karę mama nie dała mu zupy... Sam występ był fajny, znowu co prawda się nudziłam, ale tym razem pokazałam kulturkę i zasłaniałam buzię. Tak, wiem, bawiłam się spódniczką, ale to dlatego, że jakoś rzadko zakładam takie fatałaszki i nie jestem przyzwyczajona. Wielkie mi mecyje.
Tak więc dla mnie 2013 rozpoczął się fajnie i kulinarnie, kulturalnie miało być, i oby tak dalej. Tylko śniegu, śniegu więcej chcę!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz