Niestety przedszkole się skończyło. Już nie będzie takie samo beze mnie...
Jak to się zaczęło? Źle się chyba zaczęło, bo podobno chodzili za mną z wiaderkiem na łzy, a pani Magda do tej pory nie może się pozbyć bicepsów, które wyrobiła sobie przez trzymanie mnie na rekach. W domu tez stres był: jak Ola? Płakała? Bardzo czy tylko trochę? No nie ma co ściemniać, że pierwszy rok był trudny, bo tak sama byłam, bez mamy, z jakimiś maluchami. Ale w następnych dwóch latach wszystko sobie odbiłam! A co!!! Domisie okazały się mega Domisiami, panie były ekstra paniami! Chodziłam z zasłoniętym okiem, bo tak kazała pani doktor, a nikt ze mnie się nie śmiał tylko wszyscy mi pomagali. Dziewczyny z grupy były super i mam nadzieję, że w szkole też będziemy się widywały. Będę pamietała swoją pierwszą szafkę, pierwszy raz jak zostałam tam sama, pierwszy rysunek dla mamy, pierwszy publiczny występ, zabawy i kłotnie z koleżankami, nieudolne warkocze made by tata, wieczne spóźnienia, wkurzanie taty z rana, fryzury robione przez mamę o 6 rano, będę pamietała moje dziewczyny z grupy, będę pewnie zawsze wspominać panią Ulę, Magdę, Elę i wszystkie możliwe panie z przedszkola.
To był fajny czas...
Tata mówi, że najfajniejszy jaki może być, straszy mnie jakimiś obowiązkami w tej szkole i podobno nie będziemy się mogli spóźnić ha ha ha